785 tys złotych ze środków własnych i 660 tys z budżetu unijnego wydał w ubiegłym roku urząd marszałkowski naszego województwa na podróże zagraniczne.
Ponad 112 tys kosztowały podróże członków zarządu, 70 tys przejechali radni, koszt wyjazdów urzędników to prawie milion 300 tys. zł.
O zasadność i efektywność podróży zagranicznych pytał przewodniczący komisji rewizyjnej sejmiku województwa wielkopolskiego – Błażej Spychalski.
Zarząd województwa tłumaczy, że ważne jest samo pokazywanie się w różnych krajach, szczególnie rozwijających się. Uświadamia to mieszkańcom, władzom i przedsiębiorcom tych krajów, że zarówno Polska jak i Wielkopolska istnieją. Efekty takich wyjazdów polegają na promocji naszego regionu. Na pytanie o ilość ew. podpisanych umów gospodarczych padła odpowiedź, że podczas jednego z takich wyjazdów w 2009 przekonano zagranicznego przedsiębiorcę działającego na terenie Wielkopolski do ograniczenia planowanych zwolnień 200 osób.
Radny stara się jakoś zaistnieć, więc szuka medialnych tematów. Niech powie, o co dobrego zabiega dla subregionu konińskiego. Może coś więcej niż opowiadanie na sesji o tym, co widział przez okno pociągu, jadąc do Konina.
spośród radnych sejmikowych z Konina i tak jest najbardziej widoczny.
O co chodzi? Przecież to jest współczesna panująca klasa próżniacza. Ktoś liczy na to, że coś dobrego zrobią? Po co? Oni są WAAADZĄ, nikt nie będzie mówił WAAADZY, co ma robić i na co przeznaczać skonfiskowane rodzinom. Oczywiście „w imię obrony rodziny” itp. pierdoły…