W zamierzchłych czasach, kiedy po okolicach Konina chodziły leśne słonie, program telewizyjny ( dosłownie program – bo był tylko jeden) w Koninie odbierać było można z … Łodzi.
Do tego celu służyła wielka antena zamieszczana na bardzo, bardzo długiej rurce ( wyniesionej przeważnie z zakładu, bo kupić taką rurkę było prawie niemożliwe). Obraz mimo to był mdławy, śnieżył, a często znikał w ogóle i trzeba było włazić na dach i delikatnie kręcić anteną . – „ Jest obraz ?!! A teraz ?!!
Potem ktoś wpadł na pomysł, żeby wybudować własny przekaźnik , wzmacniający sygnał łódzkiego nadajnika. Władze, centralne nawet chyba, i owszem , były za, ale zapowiedziały, że przekaźnik może być wybudowany, pod warunkiem, że mieszkańcy Konina zbiorą odpowiednią ilość strategicznego metalu jakim była miedź. Więc mieszkańcy zebrali, choć nie wiadomo było ile trzeba zebrać i ile zebrano. Wreszcie stanął przekaźnik na Złotej Górze,
Trzeba było zmienić anteny na nieco mniejsze, zamocować je na nieco niższej rurce i zmienić ich kierunek. – Jest obraz ? A teraz ?”
Potem powstał kolejny przekaźnik, który widzimy na zdjęciu. Ten przekazywał obraz z Poznania.
No a na koniec powstał wieeelki maszt nadajnika w Żółwieńcu. Gdy przeszliśmy na telewizję cyfrową okazało się, że jest niepotrzebnie taki wieeelki i go zmniejszono. Taka Ci to historia konińskiej TV.
Na koniec zagadka. Nie każdy „przekaźnik” czy nadajnik i jego antena służyły by ułatwić odbiór. Zgadnijcie na którym bloku była „zagłuszarka” Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa ?