Dzień dobry Panie Marku. Dziękuję za przyjęcie zaproszenia do rozmowy. Jako że spotykamy się w „Mikroskali” – królestwie modeli i makiet, to proszę mnie powoli wtajemniczać w swoją pasję. Kiedy i jak to się zaczęło?
– Jako 10-latek, jak bardzo wielu innych chłopaków, zacząłem składać modele samolotów, które kupowałem w Składnicy Harcerskiej. Później kolekcjonowałem modele kolejek. Jednak tamto hobby wówczas wygasło. Pojawiła się muzyka, grałem w zespołach, później praca, rodzina. Ale ok. 20 lat temu, gdy mój syn miał 6-7 lat, dowiedział się, że kiedyś jako dziecko kleiłem samoloty i zbierałem kolejki. I sentyment modelarski powrócił. Kupowaliśmy razem pierwsze nasze modele, później przez internet. Zacząłem znowu kolekcjonować pociągi, robić makiety, a strych zamieniał się w magazyn. A gdy wybudowałem dom w Koninie, to jedno z pomieszczeń przeznaczyłem na swoją pracownię.
Kiedy zatem brakło miejsca w pracowni, że podjął Pan decyzję o Mikroskali ?
– „Mikroskala” nie była olśnieniem czy nagłą decyzją, to rosło stopniowo. Modeli i makiet przybywało, doświadczenie modelarskie także. Mniej więcej w 2009-2010 pojawiały mi się w głowie pierwsze koncepcje atrakcji turystycznych opartych o makiety. Któregoś razu żona mnie przekonała, gdy stwierdziła, że na te pociągi i makiety przeznaczyłem już dość dużo pieniędzy, a profesjonalne modele nie są tanie, nie wspominając o roboczogodzinach spędzonych nad tym, i że należy tą pasję przestawić także na tory komercyjne. Mikroskalę założyłem w 2013 roku, czyli 4 lata temu. Równolegle prowadzę inną firmę handlową, więc „Mikroskalę” traktuję nie tylko jako rozszerzenie i urozmaicenie mojej działalności gospodarczej, lecz przede wszystkim jej kreatywny element.
Wiele z tych modeli wywarło na mnie wrażenie. Wzrosła też nieco moja wiedza historyczna o wydarzeniach sprzed kilkuset oraz kilkudziesięciu lat. Z zażenowaniem na przykład przyznam, że nawet nie wiedziałem o nieistniejącym już zamku w Koninie, którego makieta i umiejscowienie w planie miasta znajduje się w jednej z gablot. Obserwowałem też mojego syna – na co on zwraca uwagę, oglądając przeróżne makiety, statyczne i interaktywne. Stąd moje kolejne pytanie – jaki jest cel i przesłanie tej wystawy?
– Makiety mają różny charakter, od kolejowych, przez przyrodnicze, historyczne, po filmowe. Adresowane są zarówno dla dzieci, jak i dorosłych, zależnie od konkretnej ich tematyki. Dzieci bardziej podziwiają te oparte o sceny z głośnych filmów, np. „Dzień niepodległości”, „Bliskie spotkania III stopnia”, „Wojna światów”, czy „Gwiezdne wojny”. Dorośli wolą spotkania z historią – bitwy średniowieczne lub sceny z II wojny światowej, czy chociażby ten wspomniany już zamek w Koninie. Planując makiety, staram się uwzględniać w nich wątki edukacyjne i budować informację.
Widziałem makietę z filmu „Avatar” w trakcie robót. Kiedy planowany koniec prac nad nią? Jaki jest kolejny pomysł po Avatarze? Zauważyłem też, że w tym miejscu nie zmieści Pan już zbyt wielu makiet, czy Mikroskala zatem zaczyna już dotykać sufitu swojego rozwoju? Chciałbym usłyszeć, że park makiet przerodzi się w las. To możliwe?
– Za dużo pytań w jednym. Nie da się wyczerpująco odpowiedzieć, ale krótko po kolei. Makietę Avatar kończymy już, choć w ubiegłym roku mówiłem to samo. Ale wtedy brakowało jeszcze prefabrykatów, koncepcja się zmieniała, a obecnie już praca dobiega końca. Kolejny mój pomysł to Wezuwiusz – makieta edukacyjna, interaktywna, z przekrojem wulkanu, odpowiednim oświetleniem. Obserwator będzie mógł poznać skąd lawa się bierze i jak wyglądają te procesy geologiczne. W kwestii przestrzeni tutaj w Mikroskali, faktycznie jesteśmy już zagospodarowani prawie na ścisk. W ekspozycji jest ok. 50 makiet, w tym 30 dużych, a niektóre z nich zajmują całe gabloty po kilka metrów kwadratowych. Mam kilka ciekawych pomysłów na rozwój tego przedsięwzięcia, również w skali biznesowej, jak choćby wystawy objazdowe, może stałe lokalizacje w innych miastach. Przez kolejne lata udoskonalimy istniejące i na pewno zbudujemy nowe makiety, więc gdzieś będziemy musieli to pomieścić, myślę nad tym ustawicznie, ale za wcześnie na publiczne zapowiedzi.
Stworzył Pan park makiet unikalny w skali nie tylko kraju, lecz i Europy. Na waszej stronie przeczytałem o laurach i wyróżnieniach, wiem także, że niedawno odwiedziła was stacja TVN. Ile trzeba było włożyć pracy, abyśmy mogli to dzieło oglądać? Kto budował makiety? Zapytam też ogólnie o portfel tego przedsięwzięcia – czy koszty budowy makiet się zwracają?
– 70-80% pracy nad istniejącymi makietami to moja ręka, choć oczywiście są elementy, które mogą wykonywać inni. Koszty makiet, licząc komponenty i roboczogodziny są zróżnicowane, przeciętnie jest to kilkadziesiąt tysięcy złotych. Jednak nasz park makiet jest atrakcyjną propozycją turystyczną i edukacyjną, gdyż odwiedzają nas grupy i wycieczki także z innych miast. Pod względem biznesowym pierwsze 3 lata były trudne, ale nie dopłacaliśmy, od początku wychodzimy na plus, choćby symbolicznie. Widoczny wzrost trendu zauważam od grudnia 2016.
Panie Marku, podziękowania za rozmowę
rysiek krupiński (pustelnik)
Szanuje pasjonatów.Gratuluje spełnienia pięknego marzenia!
byłem tam już dwa razy . extra makiety
Super inicjatywa. Dlaczego UM Konina czy Pan Prezydent nie wspierają takich przedsiębiorców. Gratuluję Panu Markowi.
Jest co oglądać…. zwłaszcza dla facetów…. i ich dzieci…