Miasto Turek ogłosiło konkurs na legendę o turze, który widnieje w herbie miasta. Zupełnie niepotrzebnie , albowiem okoliczności ustanowienia herbu są dokładnie znane. A było to tak…
– Panowie rajcy – powiedział wójt – zebraliśmy się w związku z przykazem, który przysłał nam Książę. Jak wiecie, od chrztu co go dziad naszego księcia dopełnił mija jakieś, jakieś …
– Pięćdziesiąt lat – uczynnie podpowiedział skryba Ozimek
– No właśnie, pięćdziesiąt lat i Książę Pan, w ramach tego no – wójt spojrzał w pergamin – depoganizacji nakazał zmienić herby wszystkich osad. A tak przy okazji – zwrócił się wójt do rajcy Stacha Bartkowiaka jaki my mamy herb?
Ano, taki jak wszyscy, Swarożyca – odparł Bartkowiak .
Oj nie dobrze, nie dobrze – zajęczeli rajcy- Książę Pan niezadowolony będzie. A i jeszcze niedawno przed Swarożycem ofiary z ludzi składalim. Oj nie dobrze, nie dobrze…
-Zaraz tam ofiary – odezwał się Nurczewski, który od lat stanowisko wodza straż miejskiej sprawował – Parę osób było i to jeszcze sami chcieli.
– A ja uważam – ni stąd , ni z owąd odezwał się rajca Rozkładowski – że w każdej posesji powinien być taki drewniany domek…
– Na miły Bóg ! – zawołał wójt – rajco Rozkładowski, na temat, na temat…
– A co tam wymyśliły te garnkolepy z Koła ? – zapytał któryś z rajców
– Koło. – odpowiedział skryba Ozimek
– Jak koło wymyślili? Garncarskie? – dopytywał się wójt.
– Nie Panie Wójcie, takie do wozu. Na licencji jakieś . Holz – Kreiser czy jakoś tam…
– A to drugie miasto, też nad Wartą?
– O , ci poszli kompleksowo. Konia sobie za herb obrali i zaraz ułożyli legendę , że to niby ten koń Dziadka Księcia Pana uratował i teraz, tak jak Koło koła to oni księciu konie w ramach podatku wysyłają.
– A my co księciulowi wysyłamy? – zapytał swego zastępcę, Białeckiego wójt
– Na razie nic….
– No a czego mamy dużo ? – zapytał wójt
– Ja wiem? – podrapał się w głowę Białecki – Drewna…, o turów mamy dużo, w szkodę wchodzą.
– A gdyby tak w każdej posesji… – zaczął swoje Rozkładowski, ale go zakrzyczeli.
– Łokej, – po staropolsku ucieszył się wójt – Bierzemy tego tura na herb. Będzie taki brązowy, na tle zieleni , no bo lasy są.
– To być nie może – powiedziała Grażyna Król, która przysłuchiwała się radzie, bo jako białogłowa i szefowa Gminnego Ośrodka Karczemnego, innych praw poza przysłuchiwaniem się , nie miała.
– To nie może być – powtórzyła – Tur musi być czerwony, a tło białe
– A to z jakich przyczyn? – zdumieli się rajcowie. – Widziałaś kobieto czerwonego tura?
– Widzieć nie widziałam, jeno z pieniędzy na GOK wystarczyło na farbę białą i czerwoną, tak więc innego herbu nie wymalujemy…
– Niech będzie czerwony – powiedział wójt – a potem Ozimek, który pisanie posiadł, dorobi do tego jakąś legendę. Najlepiej, żeby ten tur uratował Księcia…
– A ja uważam, że w każdej posesji powinien być taki drewniany domek. Mam już nawet nazwę – „ wygódka”. – Powiedział Rozkładowski
– Gwarantuję wam Rozkładowski, że za mojej kadencji, a nawet przez pięć stuleci, takiego czegoś nie będzie.
I taka jest prawda o powstaniu herbu Turku.