Wielkie wydarzenie na przestrzeni paru dni w polskiej piłce. Dziś 27 października punktualnie o godzinie 18 na murawę wyszli piłkarze drużyn które mówiąc łagodnie, za sobą nie przepadają i miały sobie wiele do udowodnienia. Legia “wdzięczna” Poznaniakom za przedwczesne zapewnione mistrzostwo kraju, a Lech miał się odegrać za dwie porażki z Kolejorzem pod rząd w Polskiej Ekstraklasie. (1-3, 1,0)
Spotkanie zaczęło się od mocnego ataku Lecha na bramki bronionej tego
wieczoru przez Wojciecha Skabę. Dużo chaosu w grze obronnej Legii raz po
raz nie potrafili wykorzystać piłkarze gospodarzy. Pierwszą klarowną
sytuacje miał Barry Douglas którego uderzenia z wolnego trafiło w
słupek.
To było pierwsze poważne ostrzeżenie dla piłkarzy Legii, że nie
będą mieć w Poznaniu taryfy ulgowej, że będzie trzeba się napocić aby wywieźć chociażby
jeden punkt. Jednak w grze obydwu drużyn można było zaobserwować bardzo
duży stres oraz chęć udowodnienia samym sobie, kto w tym meczu jest
bardziej pewny siebie. Dużo strat, fauli, gra w pewnym momencie
przypominała bardziej rugby niż mecz piłki nożnej. Raz po raz tratowany
Kosecki oraz temperament Ceeseya dawał się we znaki. Do przerwy bramek
nie obejrzeliśmy i fanatycy obydwu zespołów mogli czuć duży niedosyt – w
końcu okazji nie było aż tak mało.
Co raziło po pierwszej połowie? Przede wszystkim duża nieskuteczność, mało strzałów z dystansu a zbyt dużo indywidualności.
Druga połowa zaczęta od gigantycznego ciosu wymierzonego w piłkarzy Mariusza Rumaka. Nie upłynęła 47 minuta a mieliśmy już gola na 0-1 dla Legii. Po dośrodkowaniu Dominika Furmana, piłka podbita w zamieszaniu przez Ivicę Vrdoljaka znalazła się w siatce bo… Marcin Kamiński zablokował Gostomskiemu dostęp do piłki co ułatwiło zadanie Jodłowcowi, który umieścił piłkę w siatce. Nie minęły 3 minuty a mieliśmy już wyrównanie. Gergo Lovrencsics sprytnie nawinął Jakuba Rzeźniczaka i strzelił praktycznie nie do obrony, trzeba przyznać że Rzeźnik nie zagrał dziś swojego najlepszego meczu. Im bliżej było końca meczu tym coraz bardziej oba zespoły się otwierały na ataki. W 56 minucie gospodarze przeżyli prawdziwy moment grozy gdy Władimer Dwaliszwili dostał długie podanie za plecy obrońców, a napastnik Legii znalazł się w sytuacji nie do zmarnowania lecz… no i tu zostawmy te trzy kropki. W tej sytuacji powinna paść bramka. Prawdziwa wymiana ciosów trwała aż do końca spotkania jednak ani Lech ani Legia nie potrafili znaleźć sposobu na “samych siebie” i mecz został zakończony wynikiem 1-1. Trzeba przyznać że to spotkanie przyniosło nam wiele emocji, pozostawiło duży niedosyt oraz pytanie: kto jest lepszy?
Lech: 33. Maciej Gostomski 8 – 21. Kebba Ceesay 6, 20. Hubert Wołąkiewicz 6, 35. Marcin Kamiński 7, 3. Barry Douglas 8 – 8. Szymon Pawłowski 4(74, 7. Karol Linetty), 16. Rafał Murawski 6, 6. Łukasz Trałka 6 (88, 31. Dimitrije Injac), 19. Kasper Hämäläinen 7, 11. Gergő Lovrencsics 8 (88, 18. Bartosz Ślusarski) – 10. Łukasz Teodorczyk 5.
Legia: 84. Wojciech Skaba 7 – 28. Łukasz Broź (27,
19. Bartosz Bereszyński 4), 25. Jakub Rzeźniczak 5, 2. Dossa Júnior 6,
17. Tomasz Brzyski 7 – 20. Jakub Kosecki 6 (80, 14. Jakub Wawrzyniak),
21. Ivica Vrdoljak 6, 3. Tomasz Jodłowiec 8, 37. Dominik Furman 6, 7.
Henrik Ojamaa 4(86, 18. Michał Kucharczyk) – 13. Wladimer Dwaliszwili 5.
źródło: tylkoekstraklasa.com.pl
Poniżej prezentujemy pomeczowe wypowiedzi piłkarzy i trenerów obu drużyn.