W Polsce trwa sezon grypowy, a liczba zakażeń rośnie w zastraszającym tempie. Eksperci wskazują na niepokojące zjawisko – Polacy wciąż rzadko mierzą temperaturę ciała podczas choroby, co może prowadzić do poważnych konsekwencji zdrowotnych.
Z danych Głównego Inspektoratu Sanitarnego wynika, że w lutym odnotowano już 295 tys. zakażeń grypą, a w styczniu zachorowało aż 300 tys. osób. Niestety, mimo rosnącej liczby zachorowań, Polacy wciąż popełniają błędy w monitorowaniu stanu zdrowia. Jak pokazuje badanie przeprowadzone przez UCE Research, 40,1% chorych mierzy temperaturę dopiero po wystąpieniu objawów gorączkowych. Ponadto, 27,9% osób sprawdza gorączkę tylko raz dziennie, a 21,3% – kilkakrotnie w ciągu doby.
Eksperci zwracają uwagę na brak świadomości w tej kwestii, co może prowadzić do powikłań, takich jak zapalenie płuc czy sepsa, które są groźne dla życia. W tym kontekście, Katarzyna Linette z Warmie podkreśla, że wczesne wykrycie zmian temperatury pozwala na szybsze wdrożenie leczenia, co może złagodzić przebieg choroby.
Dr Krzysztof Karaś ze Szpitala Pomnik Chrztu Polski dodaje, że mimo dostępności leków obniżających gorączkę, regularne mierzenie temperatury jest niezbędne do monitorowania stanu zdrowia i zapobiegania powikłaniom.
Z raportu wynika także, że aż 77,5% Polaków nie prowadzi zapisków temperatury. Tylko 7,4% osób notuje wyniki pomiarów, co utrudnia lekarzom ocenę stanu pacjenta i dostosowanie leczenia. Warto podkreślić, że regularne zapisy mogą być pomocne nie tylko w diagnozowaniu infekcji, ale także w monitorowaniu chorób przewlekłych.
Eksperci apelują o większą edukację społeczeństwa w zakresie monitorowania temperatury ciała i zapisywania wyników. W ich opinii, takie działania mogą znacząco poprawić bezpieczeństwo zdrowotne, zwłaszcza w okresie wzrostu zachorowań na grypę.
