Tak długo kręciliśmy się koło tego lokalu i opowiadaliśmy o nim, że wreszcie przyszła pora i konieczność zajrzenia do środka. Szczerze mówiąc, we wspomnieniach, wydawał mi się dużo większy i duuużo ładniejszy.
Ściany były, tak jak widać, ozdobione były wyplatanką z wikliny. Za tymi drzwiami była „ sala bankietowa”. No a tak poza tym – styl „ schyłkowy Gomułka”.
Kolorowa no i nieodłączny Kolorek-mordownia gdzie się waliło setę pod obowiązkowego śledzia którego po znajomości można było zamienić na małe piwo.A jednak żal.