Eligiusz Józef Niewiadomski był polskim malarzem, wykładowcą, krytykiem sztuki, społecznikiem, uczestnikiem walk o niepodległość Polski, sympatykiem ruchów nacjonalistycznych. Z czego zasłynął najbardziej? Z haniebnego czynu, jakiego dopuścił się 16 grudnia 1922 roku…
Pracował w Koninie. Jego dziełem są polichromie, które można podziwiać w kościele parafialnym pw. Św. Bartłomieja. Co ciekawe, jest to jego jedyne w pełni ukończone dzieło. Tworzone ono było przez wiele lat. Powstawało mozolnie – pomiędzy 1904 i 1907 lub – jak chcą inne, chyba bardziej wiarygodne źródła – pomiędzy 1908 i 1910 rokiem. Do pracy przystąpił z pasją.
Dlaczego jednak historia zapamiętała go głównie w czarnych barwach? Z powodu czynu, którego dopuścił się tuż przed Świętami Bożego Narodzenia 1922 roku. Wtedy to – na otwarciu wystawy w warszawskiej "Zachęcie" – trzykrotnie strzelił z rewolweru do nowo wybranego, pierwszego prezydenta II RP, Gabriela Narutowicza, czym spowodował jego śmierć.
Za to morderstwo Niewiadomski został skazany na karę śmierci już w pierwszym dniu procesu, który rozpoczął się 30 grudnia 1922 roku. Co ciekawe, sam poprosił o taką karę dla siebie. Jak przyznał, jeszcze przed wyborem Gabriela Narutowicza na prezydenta chciał zabić Józefa Piłsudskiego, którego uznał za "winnego demokratycznego i lewicowego rozkładu", który – jego zdaniem – toczył Polskę.
Niewiadomski od wyroku oczywiście nie wniósł apelacji. Został rozstrzelany przez pluton egzekucyjny 31 stycznia 1923 roku. Tuż przed wykonaniem wyroku jego ostatnie słowa brzmiały: "Ginę za Polskę, którą gubi Piłsudski". Czy jednak można uwierzyć, że – pomimo chwalebnych czynów – ktoś, kto dopuszcza się zabójstwa prezydenta własnego kraju, który dopiero rozpoczął urzędowanie i powrócił do Polski z zagranicy, aby pomóc w jej odbudowie… czy można uwierzyć, że ktoś taki dopuszcza się czegoś takiego "dla Polski"?