Jak poinformowało pogotowie ratunkowe w Poznaniu, kolejni ratownicy medyczni muszą przejść dwutygodniową kwarantannę. Powtarza się scenariusz, że pacjenci, którzy potencjalnie mogą być zakażeni koronawirusem, nie są szczerzy z dyspozytorem. Nie mówiąc mu całej prawdy, narażają na zakażenie ratowników, którzy na miejsce przyjeżdżają niezabezpieczeni.
''Kolejny zespół idzie na kwarantannę, ponieważ pacjent nie był szczery z dyspozytorem'' – poinformowało na Facebooku w czwartek, 19 marca pogotowie ratunkowe w Poznaniu. Z kolei 2 dni wcześniej okazało się, że na kwarantannie przebywa już ośmiu pracowników Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu oraz członkowie ich rodzin.
W ten sposób uszczupla się siły ratowników, którzy stoją na pierwszej linii frontu w walce z koronawirusem.
Co jest tego powodem?
Nieszczerzy pacjenci. W niektórych przypadkach nie informują oni dyspozytora, że mogli mieć kontakt lub podejrzewają u siebie zakażenie koronawirusem. Jeśli pacjenci nie zgłoszą dyspozytorowi, że w jakikolwiek sposób mogli mieć kontakt z osobą zakażoną koronawirusem lub sami podejrzewają u siebie zakażenie – ratownicy nie ubierają odzieży ochronnej.
''Ratownik jest przygotowany na spotkanie z osobą z podejrzeniem zakażenia koronawirusem. Ma specjalny kombinezon i maseczkę. Kiedy jedziemy do tzw. "zwykłego" pacjenta, to takich środków ostrożności nie ma sensu stosować. Musimy też nimi mądrze dysponować, bo jest ich niewiele'' – tłumaczy Robert Judek, rzecznik Wielkopolskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu.
Tyle że często w trakcie wywiadu z pacjentem okazuje się, że jednak mógł on mieć kontakt z koronawirusem. W ten sposób potencjalnie zagrożeni są także niezabezpieczeni ratownicy medyczni, którzy muszą się udać na kwarantannę.
Pogotowie apeluje do pacjentów, by mówili prawdę dyspozytorom i ratownikom medycznym. Inaczej uszczuplają siły służb medycznych w całej Polsce. Obecnie ratownicy medyczni odbywają dziennie od 10 do 14 kursów do potencjalnie zakażonych koronawirusem osób.