Gdy opisujemy rośliny, zwierzęta – bardzo często używamy norm etycznych i moralnych typowych dla ludzi. Lubimy patrzeć na świat przyrody przez pryzmat naszych ludzkich zachowań.
Patrząc na zamieszczony na zdjęciu dąb połączony z sosną, w pierwszym odruchu, widzę tańczącą parę drzew (męski, gruboskóry dąb z piękną, wysmukłą sosną).
Gdy minęły emocje i spojrzałem na sytuację jako leśnik, dostrzegłem dwa drzewa walczące z sobą o przestrzeń do życia. Drzewostan jest ponad stuletni. Najprawdopodobniej był sadzony, choć my – leśnicy często wykorzystujemy lub inicjujemy powstawanie odnowień naturalnych. Przykładem może być obecny rok i nadzwyczajny urodzaj żołędzi, który staramy się wykorzystać. Obok posadzonej, rosnącej sosny (wygląda na starszą) wyrósł młody dąb bezszypułkowy, najprawdopodobniej z nasiona (żołędzia) ukrytego tam przez wszędobylską sójkę (ptaki te gromadzą zapasy, o których często zapominają).
W początkowym okresie te dwie rośliny korzystnie na siebie oddziaływały, pielęgnując się wzajemnie.
Problem zaczął się, gdy średnica pni zwiększyła się i zaczęło brakować przestrzeni. Poruszane przez wiatr pnie ocierały się o siebie wzajemnie się raniąc. Zimą zamarzająca pomiędzy pniami woda powodowała dalsze uszkodzenia. Drzewa, broniąc się, wytwarzały kallus – tkankę roślinną powstającą w miejscu zranienia rośliny.
Uszkodzenia są znaczne. Są jednak skazane na siebie, bo gdybym nawet jedno z nich wyciął, pozostawione złamie wiatr w miejscu gdzie się ocierają.
Zacząłem słowami piosenki Jana Zalewskiego, którą śpiewała Stenia Kozłowska, teraz nasuwa mi się inna – autorstwa Edyty Bartosiewicz:
„Trudno tak,
razem być nam ze sobą…”
Tadeusz Rosiak
Wspaniałe! Bardzo pięknie Pan to opisał i bardzo pięknie Pan to odczuł! Proszę na tym nie kończyć.