Zaraz po powrocie rozpoczął Tarejwo wiązać pozrywane nici spisku. Organizować nowe drogi przerzutu broni i nowe jej magazyny, organizować bazę mającego na wiosnę, z nową siłą, wybuchnąć powstania. Na dodatek tego wszystkiego w niedziele i święta, na bogato złoconej ambonie lądzkiego kościoła pojawiała się niespodziewanie niewysoka postać zakonnika z długą czarną brodą i gorejącymi uniesieniem czarnymi oczami, a pod sklepieniem kościelnej kopuły wylatywały gromkie słowa o tym „Jak winnica Chrystusowa przez heretyckich schizmatyków od czasów rozbiorów jest w Polsce niszczona".
Legenda o zakonniku, który samym sobą, samym swoim istnieniem dawał świadectwo, „że nie zginęła", budził sumienia, budził nadzieje – niepokoiła i wzbudzała wręcz histeryczną złość władz. Działo się tak tym bardziej że ożywała przytłumiona klęską działalność powstańcza. Zasługa w tym musiała być Tarejwy znaczna, skoro Józef Oxiński, dowódca sił zbrojnych powiatów konińskiego i kaliskiego, wręczył o. Maximowi nominację na Naczelnika Organizacji Ludowej, która to nominacja dawała praktycznie Tarejwie władzę dyktatorską na podlegającym mu terenie.
Z energią przystąpił Tarejwo do realizacji postawionych przed nim zadań. Organizację Ludową, skupiającą głównie chłopów, zorganizował pod przykrywką Bractw Różańcowych. W krótkim czasie, jaki mu pozostał. rozszerzył ją do kilku tysięcy, a na jej potrzeby i przy jej pomocy przerzucił z Poznańskiego w Konińskie 800 karabinków belgijskich, koniecznych do przewidywanej, wiosennej ofensywy.
Działania te nie mogły ujść uwadze władz carskich. Tropiono bohaterskiego zakonnika na każdym kroku. Wystarczy powiedzieć, że od grudnia 1863 do 5 kwietnia 1864 przeprowadzono w klasztorze 24 rewizje!
Nie dały one rezultatu. Tarejwo, jak dawniej pojawiał się na ambonie, jak dawniej wzywał do walki o wolność i choć niekiedy, w trakcie mszy, niespodziewanie wpadał patrol, wypędzano ludzi z kościoła. Tarejwy nie udało się złapać.
– Klasztor w Lądzie – grafika z epoki O. Maksymiliana