Chmielewski, zajęty bezpośrednim udziałem w bitwie, nie wiedział nawet, że całemu oddziałowi groziło śmiertelne niebezpieczeństwo oskrzydlenia i otoczenia.
Prawe skrzydło Moskali zbliżyło się bowiem niebezpiecznie do mostu na Warcie, oddzielającego pole bitwy od Pyzdr. Ocaliła powstańców i miasto przed niechybną zgubą przytomność umysłu Niegolewskiego, który widząc, na co się zanosi, spiesznie całą ludność Pyzdr „pod broń powołał" i ustawił na moście. Z daleka duża grupa ludzi (naprawdę tylko uzbrojona w widły i drągi) wyglądać musiała tak groźnie, że Moskale poniechali ataku. Nie był to zresztą jedyny czyn bohaterski tego dnia. Wykazał się walecznością także Francuz – Garnier. który stojąc bez żadnej osłony na ściętym pniu sosny z wysokości raził celnymi strzałami wroga, czy też wymieniony nawet w rozkazie major Strzelecki”.
Reasumując, powstańcy liczący 1200 ludzi, w tym głównie kosynierów, odparli trzytysięczny korpus nieprzyjaciela, tracąc w ośmiogodzinnym boju zaledwie 8 zabitych i 27 rannych.
Zwycięscy powstańcy ze śpiewem i radością wrócili do Pyzdr, gdzie we franciszkańskim kościele odprawiona została msza dziękczynna. Po jej zakończeniu przed ołtarz wystąpił uwielbiany przez wszystkich kapelan o. Maxim i donośnym głosem zaintonował „Te Deum…". Podchwyciły śpiew setki męskich gardeł i kościół, który niegdyś gościł wszystkich niemal polskich królów, rozbrzmiał potężną, dziękczynną pieśnią radości i zwycięstwa.