Sztuka nie jest po to, żeby się podobać. W każdym razie nie tylko po to. Poza funkcją estetyczną pełni szereg innych, niestety, często nieznanych lub pomijanych przez wielu zjadaczy chleba. Gdyby artyści tworzyli wyłącznie z potrzeby „podobania się”, pewnie w galeriach i muzeach królowałyby jelenie na rykowisku na tle zachodzącego słońca. Koszmarna wizja? Nie mniej niż świat wykreowany w filmie „Danny Boy” – jednej z animacji poznanych przez gimnazjalistów ze Starego Miasta w ramach projektu „Nasza bajka – młodzi animatorzy w akcji”, którego podsumowanie dobyło się w CKiS w Koninie.
Koordynatorem projektu „Nasza bajka” było Centrum Kultury i Sztuki w Koninie, a partnerami 4 byłe gimnazja z rejonu konińskiego, w tym ze Starego Miasta oraz z Żychlina. Od września do listopada uczniowie uczestniczyli w wykładach, prezentacjach, warsztatach oraz projekcjach czołowych twórców filmów animowanych.
Kiedy i gdzie powstały pierwsze animacje? Zdaniem Piotra Kardasa – autora wykładu, który zainaugurował cykl zajęć z młodzieżą – w jaskiniach odkrytych na południu Europy. Prehistoryczne rysunki naskalne przedstawiające zwierzęta (np. w Lascaux) wykonały prawdopodobnie kobiety. Artyści/artystki, wykorzystując naturalne podłoże ścian, odzwierciedlali/odzwierciedlały kształt
i dynamikę ruchu zwierząt. Rozmieszczanie wizerunków na różnych wysokościach i na różnych płaszczyznach było zabiegiem potęgującym doznanie głębi, a zanikające kontury, niekompletność
i rozmyte plamy barwne potęgowały odczucie ruchu. Jeśli do tego dodać naturalne oświetlenie, pulsujący płomień ognia, widzowi nie sposób oprzeć się wrażeniu, że zwierzęta przedstawione na skałach były i… są dynamiczne.
– Kto do tej pory myślał, że twórcą animacji jest Walt Disney, pewnie był w większości, ale żył
w błędzie – przekonywał Piotr Kardas, pomysłodawca kilku festiwali filmu animowanego.
Po ciekawym wprowadzeniu w tematykę projektu „Nasza bajka” uczniowie obejrzeli kilka ważnych produkcji animowanych, w tym oscarowego „Piotrusia i Wilka” (reż. S. Templeton), „Miasto płynie” (reż. B. Bruszewska) i realizację „Świteź” (reż. K. Polak). Jednak to nie te tytuły zrobiły na młodzieży
z koła filmowego największe wrażenie.
– Mnie najbardziej spodobał się „Danny Boy”, film o takim obleśniaku. Facet w podkoszulku cały czas siedział przed telewizorem z piwem w dłoni. Potem okazało się, że takich jak on jest cała masa – opowiadał z przejęciem Bruno Bredow z III klasy gimnazjalnej w Szkole Podstawowej w Starym Mieście. – Myślę, że obraz ma na celu uświadomić, że w cywilizowanym świecie coraz więcej osób zamyka się w technologii albo inaczej: technologia zamyka nas, owija wszystkich ludzi wokół palca, czyniąc z nich sflaczałe, bezwolne istoty – dodał Bruno.
Młodych widzów zaintrygowała też „Maska” (reż. Bracia Quay), zrealizowana na podstawie opowiadania Stanisława Lema.
– Niedługa produkcja, ale tak mi namieszała w głowie, że do tej pory nie mogę się intelektualnie pozbierać. Powiem tylko, że akcja rozgrywa się w rzeczywistości stanowiącej połączenie kultury feudalnej z… zaawansowaną technologią. Niemożliwe? Możliwe i straszne – przekonywał Wojciech Intrys, uczeń szkoły w Starym Mieście.
Poza uczestnictwem w projekcjach członkowie koła filmowego brali udział w warsztatach z animacji poklatkowej, prezentacji na temat animacji w technice 3D oraz w wycieczce do Muzeum Animacji Se-ma-for w Łodzi. Zajęcia praktyczne z animacji prowadziła Monika Kuczyniecka, autorka filmów
i teledysków nagradzanych na wielu festiwalach w całym kraju. Dwa dni ciężkiej pracy pod okiem jednej z najciekawszych artystek młodego pokolenia okazały się niezłą przygodą, zwłaszcza dla osób, które po raz pierwszy miały do czynienia z tego rodzaju twórczością.
Równie interesujące okazało się spotkanie z Krzysztofem Rusinkiem (creative director) i Łukaszem Świerczyńskim (project manager) z Alchemiq Studio. Twórcy poznańskiego studia postprodukcyjnego przybliżyli młodzieży tajniki powstawania produkcji filmu animowanego w technice 3D. Gimnazjaliści dowiedzieli się m.in., jak zbudowana jest postać, w jaki sposób ustawia się kontrolery pod animację oraz jak przebiega proces oświetlania sceny i tworzenia materiałów, by zachować odpowiedni poziom realizmu.
– Cały proces produkcji cyfrowej bazuje na wiedzy o otaczającym nas świecie, znajomości możliwości programów komputerowych i wyobraźni. Dodam jeszcze, że aby z taką precyzją opracować szczegóły, trzeba mieć nie tylko komputer rodem z NASA, ale i niesamowitą cierpliwość – powiedziała Ania Gąsiorowska, uczennica III klasy gimnazjalnej w Starym Mieście.
Na zakończenie projektu wszyscy uczestnicy wybrali się w odwiedziny do… Misia Uszatka, czyli do Muzeum Animacji. W łódzkiej instytucji mogli nie tylko obejrzeć lalki, elementy scenografii czy rysunki słynnych postaci, ale i wyprodukować własny obraz. Może jeszcze nie na miarę Oscara jak „Tango” Zbigniewa Rybczyńskiego czy „Piotruś i Wilk” Suzie Templeton, ale nie od razu Kraków…
Sporo emocji pojawiło się podczas uroczystego podsumowania projektu, które odbyło się w CKiS
w Koninie. Młodzież i zaproszeni goście mogli po raz pierwszy zobaczyć animacje zrealizowane podczas warsztatów z Moniką Kuczyniecką. I jak to młodymi kreatywnymi bywa – zadziwili sami siebie. A o to podobno najtrudniej…
Katarzyna Roszak-Markowska
Zdjęcia – Beata Mazurek