Anna Janiszewska Janaszkiewicz – uwielbiała pomagać ludziom

Znana w Koninie społeczniczka i animatorka kultury. Przez 25 lat dyrektor Młodzieżowego Domu Kultury, pedagog, wychowawca, instruktor. Wiele lat prowadziła audycje radiowe o tematyce społecznej i psychologicznej (Radio Konin, Radio 66). Pracowała jako wykładowca pedagogiki i psychologii w kilku konińskich uczelniach (Wyższa Szkoła Kupiecka, Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa, Papieski Wydział Teologiczny – Studium Teologii w Koninie, Uniwersytet III wieku)

(fotografia archiwalna).

 

 

 

Witaj Aniu. Znamy się ze 20 lat i jesteś bardzo ważną osobą w moim życiu, przez 2 lata byłaś nawet moją szefową w MDK-u. Odważnie też przyznam się, że w pewnym sensie uratowałaś mnie i przestawiłaś na inne tory, gdyż w wieku 23 lat byłem psychicznym wrakiem. Te kilka lat warsztatów i grup wsparcia pod Twoim profesjonalnym okiem to pierwszy realny cud, jakiego doświadczyłem, a były to lata 90-te. Czas ten pozwolił mi przewartościować wiele spraw w życiu, podjąć stery i zacząłem się podnosić. I od tego zaczynam naszą rozmowę – proszę, opowiedz tak skrótowo o tych spotkaniach.

Tak, to były piękne spotkania, a ta przygoda trwała ze 20 lat, lecz niestety ze względu na chorobę musiałam tą aktywność zakończyć 5 lat temu. Z racji formalnej te warsztaty zorganizowałam i prowadziłam, ale czułam się takim samym uczestnikiem jak każdy z Was, dzieliłam się swoim doświadczeniem i wiedzą. Żałuj Rysiek, że później zniknąłeś na ponad 10 lat. Pamiętam prawie wszystkich, a przewinęło się kilkaset osób, pamiętam nawet tych, którzy tylko kilka razy wzięli w tym udział. Z wieloma osobami długimi godzinami rozmawiałam także indywidualnie, nie potrafiłam być obojętna na ludzkie cierpienie i bezradność. W grupie spotykaliśmy się, by pracować nad swoim życiem i próbować je zrozumieć, bez względu na to, jakie kto miał problemy i trudności. Mnóstwo osób wciąż to wspomina, a przyjaźnie trwają do dzisiaj.

 

Kto uczestniczył w tych spotkaniach? Ja znam odpowiedź, no ale nie mogę za Ciebie jej udzielić. Czy można jakoś zdefiniować przeciętnego uczestnika ?

Nie ma prostej odpowiedzi. Problemy każdy z nas miał inne, choć i tak można je wrzucić do tego samego worka, bo przyczyną jest zawsze zbyt słaba emocjonalna kontrola nad swoim życiem i trudne doświadczenia z przeszłości, które wciąż są psychologicznie aktywne. A to, co łączyło nas wszystkich to pragnienie pracy nad sobą. Ci, którzy przychodzili z zamiarem, by ktoś za nich odwalił robotę, szybko odpadali z naszego trybu pracy. Byłam dumna, iż stanowiliśmy zgraną grupę wzajemnego wsparcia – nie było podziałów na wykształcenie, wiek czy rodzaj problemu osobistego. Byli wśród nas lekarze, duchowni, inżynierowie, przedsiębiorcy, ale także niewykwalifikowani bezrobotni i imający się pracy z doskoku, a często obecne było i młode pokolenie – uczniowie. Byli trzeźwiejący alkoholicy, zagrożona młodzież, konflikty małżeńskie, rodzice pragnący rozwijać i trenować swój warsztat wychowawczy, osoby z depresjami i lękami, ale także było wielu ludzi, którzy mieli dobrze poustawiane sprawy osobiste, lecz chcieli jeszcze bardziej trzymać życie w swoich rękach. Był to bardzo szeroki przekrój społeczny. Tak więc uczestnikiem był typowy Polak.

 

Realizowałaś różnego rodzaju zajęcia pedagogiczno-psychologiczne z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi, od przedszkola po seniorów w podeszłym wieku. Jakie miałaś ambicje? Z kim najtrudniej było Ci pracować?

– Każda grupa wiekowa ma swoją psychologiczną specyfikę rozwoju i życiowego doświadczenia i inne metody trzeba dobierać. Najważniejsze, by osoba, z którą rozmawiamy czuła, że ma bratnią duszę i że jest rozumiana w swoim zapętleniu. Do dzieci można docierać przez zabawę, np. malowanie obrazków, które dla profesjonalisty są już doskonałym narzędziem diagnostycznym i wskazują treść zaburzeń emocjonalnych. Z wieloma dziećmi była trudna praca, bo potrzebowały dorosłości dla swojego rozwoju, a ich rodzice często byli dorośli tylko metrykalnie. W dzisiejszych czasach wcale nie jest lepiej pod tym względem – wciąż mamy tłumy niedojrzałych do swojej roli rodziców. Z trudną młodzież z kolei, aby znaleźć wspólny język, trzeba im czymś zaimponować, nie schodząc rzecz jasna do poziomu ich destrukcyjnych zachowań. Już w latach 70-tych, gdy widziałam młodzież szkolną pijącą alkohol, dosiadywałam do nich i rozmawiałam o ich problemach, często podchmielonych zabierałam i coś organizowałam. W głowie rysowały się ukryte plany działań pedagogicznych, psychoedukacyjnych, resocjalizacyjnych. Była gitarka, był taniec, były zespoły muzyczne. Moją ambicją było ratować ich inteligencję, podać rękę i wyciągnąć z problemów, a następnie pokazać im, że można żyć twórczo, owocnie, sensownie. Nie chcę się przechwalać, bo nie taki mój zamiar, ale naprawdę bardzo wielu wyszło, jak to się mówi, na porządnych ludzi, wielu realizuje się zawodowo i społecznie i znani są w swoich dziedzinach.

 

Radio i kolonie – to mi się przypomina, że dawało Ci dużo satysfakcji. Proszę, opowiedz coś.

– Tak, bardzo lubiłam audycje radiowe, choć do domu po nich wracałam padnięta. Przygoda z radiem trwała co najmniej 10 lat, miałam swoje autorskie psychoedukacyjne audycje o szerokiej tematyce – praca nad sobą, nowe horyzonty, omawianie konkretnych problemów psychologicznych. Zapraszałam ludzi do studia, Ciebie kilka razy przecież też, rozmawiałam na antenie z dzwoniącymi słuchaczami. Często po takich audycjach kontaktowali się ze mną obcy ludzie, którzy zidentyfikowali się z tematem i zapragnęli pracować nad sobą. Miałam wtedy poczucie misji. Kolonie natomiast to kolejny kawał mojego życia i pasji. Już na przełomie lat 60/70-tych uczestniczyłam jako druhna drużynowa. W latach 90-tych i 2000-nych powierzono mi organizacje przynajmniej 25 turnusów, w tym kilka z trudną młodzieżą. O ile dobrze pamiętam, to Ty Rysiek także byłeś wychowawcą kolonijnym na którymś turnusie.

 

Tak, byłem wychowawcą 2 lub 3 razy. Nie zapomnę kolonii dla dzieci z trudnych rodzin, a ja wtedy dostałem grupę 14 i 15 latków, z których wielu miało już kartotekę policyjną. To był chyba rok 2000. Ogólnie dobrze to wspominam, choć dreszcze przerażenia i stan przedzawałowy też pamiętam, ale pominę tę historię. Wracamy do Ciebie Aniu. Jeszcze jedno pytanie. Znam rodziny pedagogów i psychologów, u których delikatnie mówiąc teoria rozmija się z praktyką. Jak było u Ciebie? Masz syna i córkę. Czy uważasz, że jako profesjonalistka byłaś dobrą mamą?

– Jak to mówią, najciemniej jest pod latarnią i wszystkiego nie widać. Popełniłam różne błędy wychowawcze, byłam nadopiekuńcza, zbyt przewrażliwiona, nadmiernie chciałam kontrolować życie moich dzieci. Ale chyba dałam radę, skoro dzieci częściowo odziedziczyły moje talenty. Syn, Paweł, polubił muzykę, grał w zespole, nagłaśniał imprezy. Córka, Ilona, także została pedagogiem, także prowadziła audycje radiowe i imprezy jako konferansjerka. Na koniec opowiem humoreskę, oczywiście prawdziwą. Gdy syn był już nastolatkiem, spotykali się z kolegami w piwnicy. Ja często chciałam mieć kontrolę i wiedzieć co oni tam robią, schodziłam zatem do piwnicy pod pretekstem ogórków czy kompotów. Aż któregoś dnia Paweł powiedział mi – „Mama, od dawna już w piwnicy nie ma ogórków, po które schodzisz. Nie kontroluj mnie tak, bo jeśli nie będziesz mi wierzyła, to i tak mnie nie upilnujesz”.

 

 

Dziękuję Aniu za przyjemną rozmowę

 

Rysiek Krupiński (pustelnik)

0 thoughts on “Anna Janiszewska Janaszkiewicz – uwielbiała pomagać ludziom

  1. A ja jeszcze pamiętam Anię, jako nauczycielkę w Szk. Podst. nr. 1, gdzie prowadziła chór szkolny, a na lekcje muzyki przychodziła z gitarą, uczyła nas tez tańczy „twista” ! Sympatyczna, lubiana przez dzieci i młodzież,Aniu, serdeczne pozdrowienia załączam….

  2. To ja panią Anię poznałem 44 lata temu w przedszkolu nr 8 jako pani od rytmiki 🙂
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

  3. Pozdrawiam Pani Profesor, pamiętam te wspaniałe wykłady i cenne rady :*

  4. Aniu, jesteś wspaniałą osobą. Miałam przyjemność spotykania się z Tobą w Radiu „Konin”, a także uczestniczenia w Twoich warsztatach. Życzę dużo zdrowia.

  5. pani Ania prowadziła nasz zespół taneczny- od 3 do 8 klasy w tym samym składzie, występowałyśmy na różnych scenach, byłyśmy nawet na koloniach w NRD :).
    Fajny czas, pozdrawiam (pajacyk, pszczółki, czerwony kapturek 🙂

  6. Tak, śpiew, gitara i taniec. Szkoła Podstawowa nr 1 . Wspaniała wychowawczyni, serdeczna przyjaciółka, profesjonalistka w niesieniu pomocy innym Pozdrawiam serdecznie i dziękuję. To ja Gajowy ,,prze lasy przez dąbrowy wędruje ……… „. Do dzisia są to miłe wspomnienia.. Jeszcze raz miło i ciepło pozdrawiam. E.P.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Ta witryna używa plików Cookie. Aby zapewnić jej poprawnie działanie, konieczne jest ich zatwierdzenie.