"Uprawiam działkę ogrodową, kolekcjonuję kamienie i skamieliny, grywam w szachy i brydża, turystycznie i rekreacyjnie jeżdżę na rowerze, łowię ryby, zbieram grzyby, fotografuję rośliny, owady, małe zwierzęta, ptactwo, jestem społecznikiem, zbieram znaczki, śpiewam w chórze".
Dzień dobry Panie Zbyszku. Kilka dni temu spotkaliśmy się w autobusie, wspomniałem, że Ania Karbowa w rozmowie o jej pasji – fotografii bardzo pochwaliła Pana za talent i entuzjazm w fotografowaniu. My znamy się z szachów, gdyż gramy w jednym klubie – „Hetman” Konin. Od nitki do kłębka i pogadaliśmy szerzej. Okazało się, że jest Pan człowiekiem multi-hobbystycznym, o czym zupełnie nie miałem wiedzy. Stąd moja prośba o ten wywiad. Uderzamy więc w gawędę. Proponuję na początek, abyśmy jakiś porządek ustawili, proszę zatem, aby wymienił Pan wszystkie swoje zainteresowania i zamiłowania.
– Uprawiam działkę ogrodową, kolekcjonuję kamienie i skamieliny, grywam w szachy i brydża, turystycznie i rekreacyjnie jeżdżę na rowerze, łowię ryby, zbieram grzyby, fotografuję rośliny, owady, małe zwierzęta, ptactwo, jestem społecznikiem, zbieram znaczki, szczególnie dotyczące tematyki lotów kosmicznych, śpiewam w chórze.
Jestem pod wrażeniem. Naliczyłem 11 aktywności hobbystycznych. Aż nie wiem, od której zacząć pytanie. Może wystartujmy od najważniejszej dla Pana pasji – co nią jest?
– Najważniejszą moją pasją jest działka ogrodowa, lecz z nią ściśle związanych jest kilka innych. Na działce w sezonie wiosenno-letnim bywam nawet 4-5 dni w tygodniu (Ogrody działkowe im. Zofii Urbanowskiej, pomiędzy Koninem a Żychlinem). Uprawiam warzywa, drzewa i krzewy owocowe. Znam się na ochronie roślin, jestem przeszkolony jako instruktor ogrodowy i służę amatorskim poradnictwem, formalnie nazywa się to „społeczna służba instruktorska” przy Polskim Związku Działkowców. Mimo 80-tki na karku jeżdżę często rowerem, działka to moja baza wypadowa – na grzyby, ryby, w plener przyrody, by fotografować. Na działkę zwożę też kamienie i skamieliny, gdzie następnie je myję, czyszczę, klasyfikuję i układam z nich różne aranżacje.
Czyli w sposób naturalny przeszliśmy do kolejnej pasji – kamienie. Dowiem się coś więcej? Od kiedy pasjonują Pana skamieliny, jak liczna jest kolekcja i co zawiera?
– Zaczęło się od 1982 roku, gdy otrzymałem działkę. Przy wykopach rowów pod wodę i prąd pokazało się wiele kolorowych kamieni, zwłaszcza narzutniaki i otoczaki, które sprowadził nadwarciański lodowiec. Mam bardzo dużo skamielin dawnych roślin, owadów, małych zwierząt, jak na przykład koralowce, jeżowce, ślimaki, małże, głowonogi. Całej mojej kolekcji nie liczyłem, ale przez te lata sporo nazbierałem, część jest w wiadrach, część ułożona w skalniaku. Pamiętam, że potrafiłem na bagażniku roweru przywozić nawet 20 kg, nawet spod Wyszyny. Mogę zdjęcia tej kolekcji pokazać.
Na którą pasję teraz przeskoczymy Panie Zbyszku ?
– Dokończę jeszcze ten wątek wycieczek rowerowych. Najciekawsza moja ścieżka rowerowa to trasa od Konina w stronę Krzymowa wałem nadwarciańskim i szczerze ją polecam. Dużo w czasie tej przejażdżki fotografuję – wylewy wody Warty, piękne krajobrazy, owady, zwłaszcza motyle, ptactwo wodne – a mamy przepiękne i bardzo różnorodne, choćby kormorany, gęsi, bekasy, łabędzie, czajki, bociany, czasami są żurawie. Dodam, że posiadam 5 atlasów motyli krajowych. Rowerem śmigam na grzyby, a już można zbierać wiosenne grzyby – gęśnica wiosenna, smardze jadalne, ale uwaga – smardze można zbierać w parkach, ogrodach, na działkach, lecz w lesie są pod ochroną. Jako ciekawostkę mogę dodać, iż smardze w Stanach Zjednoczonych to jedne z najdroższych grzybów, bo za kilogram suszonych smardzów trzeba tam zapłacić około 400-500 dolarów. W USA organizują specjalne konkursy na największego smardza, a bierze w nich udział nawet kilkanaście tysięcy uczestników. Grzyby zbieram od lat, mam 7 atlasów grzybów. Samych koźlarzy rozróżniam 8 gatunków.
Panie Zbyszku, z uwagi na rozmiary tych Twoich pasji i nieco ograniczony format wywiadu, przepraszam, ale nie będziemy mogli wszystkiego dotknąć w całej rozciągłości, więc niektóre pytania po prostu pominę, a o inne zapytam skrótowo. Może teraz coś króciutko o brydżu i szachach ?
– W szachy nauczyłem się grać około 70 lat temu, później miałem długą przerwę na pracę zawodową, choć te 2-3 turnieje w roku starałem się odbyć. Obecnie gram więcej w sezonie jesienno-zimowym, bo latem mam rower, fotografię, ryby, grzyby, kamienie. W brydża zacząłem grywać w latach 50-tych i 60-tych, jeszcze w Starachowicach, gdyż pochodzę z Gór Świętokrzyskich, a do Konina się przeprowadziłem w roku 1966. Koledzy częściej grywali w brydża niż w szachy, więc musiałem się nieco przebranżowić. Gram do dziś i bardzo lubię brydż oraz szachy.
To teraz wędkarstwo. Największa ryba? Jakieś sukcesy na tym polu?
– Największa ryba to karp 10,5 kg. W wędkarstwo byłem najbardziej zaangażowany w latach aktywności zawodowej, gdy pracowałem w FUGO. Przy okazji wspomnę Ryszardzie, że pracowałem z Twoim tatą na jednym wydziale. Ja byłem technologiem, a on brygadzistą. W FUGO mieliśmy bardzo liczne koło wędkarskie sięgające nawet 400 członków. Byłem wiceprezesem tego koła, a także sędzią wędkarstwa sportowego.
Coraz lepiej. Imponuje mi Pan na maksa. To teraz zapytam o to, co mi jakoś zupełnie do Pana nie pasuje i jestem najnormalniej w świecie tym zadziwiony. Pytam o chór, naprawdę Pan śpiewa ?
– Jasne. Śpiewałem jeszcze przed wojskiem, gdy mieszkałem w Starachowicach. Śpiewałem w Zespole Pieśni i Tańca. Później kilkadziesiąt lat przerwy i do śpiewu wróciłem wiosną ubiegłego roku. Koledzy z brydża mnie namówili do chóru. Sądziłem, że straciłem już i głos i słuch, ale idzie mi całkiem nieźle. Śpiewam w chórze „Jutrzenka” w klubie seniora przy Konińskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Przy tak licznych pasjach, zważywszy że na każdą z nich trzeba sporo czasu poświęcić, to się domyślam, że życie rodzinne kuleje. Aż boję się zapytać.
– Ależ skąd. Moje życie rodzinne ma się całkiem świetnie. Teraz nie ma akurat żony w mieszkaniu, wyszła, ale byłbym rad, gdybyście się poznali. Jestem dziadkiem dla moich wnuków. Od kiedy jestem emerytem, poświęcam swój czas przede wszystkim dla rodziny, a później na swoje zamiłowania. W wielu sytuacjach można to połączyć i pogodzić, na przykład wspólny pobyt na działce, lecz przyznaję, że choć jestem na emeryturze, to brak mi czasu na moich 10 pasji. Kieruję się w życiu zasadą, że trzeba starać się czynić dobro i nie krzywdzić innych, więc z rodziną spędzam także znaczną część mojego czasu.
Panie Zbyszku, bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za tą rozmowę.
Rysiek Krupiński (pustelnik)
Jak to jest, że niektórzy w tym wieku a nawet niższym są tak smętni i zdruzgotani, że tylko umierać, a inni, jak ten pan, promienieją aktywnością ? Zazdroszczę kondycji, taką chciałbym tez mieć w tym wieku.
Wielki szacunek panie Zbigniewie! Do 80-tki mam jeszcze kilkadziesiąt lat,ale już teraz jest pan moim wzorem.