Krystian Łuczak – „Koncerty to trudna robota”

17-latek, gitarzysta heavy-metalowego zespołu 'Seven Sages'. Uczeń I-szej klasy technikum w Zespole Szkół im. Kopernika o profilu 'informatyka wojskowa'. Jak sam mówi – „Na gitarze gram od 3 lat, czyli od 14 roku życia, i nie jest to granie typu raz na jakiś czas, tylko codzienne i systematyczne godziny pracy”.

 

 

Witaj Krystian. Twój tata jest moim kolegą z dzieciństwa z podwórka i dlatego szczególnie miło będzie mi z Tobą rozmawiać. Od razu jednak chcę się przyznać, że ten metaliczny gatunek muzyczny, który uprawiasz nie należy do moich ulubionych. Powiedziałbym nawet, że go nie akceptuję i nie trawię. Jednak nie kieruję się własnymi odczuciami i przekonaniami, proponując rozmowy w ramach cyklu „Nasze pasje”, lecz kryterium obiektywności. Czyjaś pasja musi być zgodna z prawem, zgodna z obyczajami i wyróżniać się w otoczeniu, a te kryteria jak najbardziej mają tu miejsce. Więc pierwsze moje pytanie ma charakter nieco osobisty – czy nie przeszkadza Ci, że jestem na NIE?

– Piękną sprawą jest ludzka wolność wyboru. Oczywiście, że mi to nie przeszkadza. Każdy ma prawo wybrać, co chce czytać, czego słuchać, z kim się przyjaźnić i co w życiu robić. Muzyka jest transcendentalnie przebogata i dlatego każdy może wybierać z niej coś dla siebie. Jedni słuchają metalu, inni jazzu, klasyki, gospel, a jeszcze inni disco polo. Ale mam jedną prośbę. Jako dziennikarz bądź obiektywny i również zaakceptuj to, że ja swoją muzykę lubię, więc proszę Cię – nie kieruj się wobec mnie uprzedzeniami i emocjami. Okey ?

 

Jasne. Zaczyna mi się już nasza rozmowa podobać, bo asertywnie ustawiamy swoje osobiste przestrzenie, usuwając negatywizmy, a tym samym szukając tego, co tą rozmowę połączy. Zatem ruszamy z tematem. Od kiedy grasz na gitarze i jak ta przygoda się zaczęła? Kiedy i jak dołączyłeś do zespołu Seven Sages?

– Na gitarze gram od 3 lat, czyli od 14 roku życia. I nie jest to granie typu raz na jakiś czas, tylko codzienne i systematyczne godziny pracy. Fajnie się w ogóle zaczęło z tym wszystkim, bo w moim odczuciu, jak to większość gitarzystów, chwyciłem za instrument z chęci przypodobania się pewnej lasce. No jednak tak sprawa się potoczyła, że to gitara mnie rozkochała w sobie. Co gorsza, to się z każdym dniem pogłębia (śmiech)! No i dwa lata później na sylwestrze poznałem się z chłopakami z Sevenów, a że dopiero co wyrzucili gitarzystę (kolejnego, nawiasem mówiąc), to postanowiłem się wypróbować z nimi. Przyszedłem, pokazałem co potrafię i… zostałem.

 

Powiedz nam coś więcej o samym zespole Seven Sages? Skąd taka nazwa, ilu Was jest, na czym gracie, czy i gdzie bywacie na koncertach, jak bogaty macie repertuar?

– Historia z naszą nazwą wygląda tak, że w życiu Konrada (gitarzysty) przewijało się wiele cyfr “7”, poprzez daty, sytuacje i tak dalej. U reszty chłopaków również. Ja na przykład gram na gitarach 7-mio strunowych, perkusista miał 7 bębnów i 7 talerzy w zestawie perkusyjnym i mnóstwo innych. A że w nazwie brakowało czegoś, a że samo Seven było już zajęte, to Konrad wklepał w google frazę “seven” i wyskoczył mu artykuł o 'Seven Sages'. Podchwyciliśmy tę nazwę, bo po prostu nie była zajęta, ale z czasem zaczęliśmy się jej nawet wstydzić, heh.

 

W zespole jest nas pięciu, choć obecnie dwóch odeszło i mamy z tym pewien problem. Koncertów w przeciągu 3 lat zespół dał około 30. Odwiedziliśmy Warszawę, Poznań parokrotnie, pięknie wspominamy Kalisz, Łódź, Żagań i sporo innych miejscowości i miast, w tym prawie całą Wielkopolskę. Takie koncerty dają sporo przeżyć i nie są piękną bajką ze snów, a na serio trudną robotą.

 

Wspomniałeś, że dwóch z zespołu odeszło i pojawił się problem. Jak zamierzacie go rozwiązać? Czy wraz z odnowionym składem zespołu pójdą równolegle inne zmiany?

– Obecnie w zespole zostało tylko trzech ludzi: ja, Konrad (gitarzysta) i Sołtys (basista). Paweł (perkusja) odszedł od instrumentu i stracił totalny zapał. Nawet już nie chciało mu się chwytać za pałki i ćwiczyć, a my chcemy profesjonalnie podchodzić do muzyki, którą tworzymy, więc musieliśmy się z rozstać. Trudno będzie znaleźć kogoś w naszym mieście, kto będzie w stanie osiągnąć z nami taki poziom, jakiego muzyka, którą robimy, wymaga. Natomiast nasz były wokalista, Michał, odszedł praktycznie w tym samym momencie, ale niestety z powodu pracy w Niemczech, gdzie musi siedzieć prawie rok. Jest tam niezastąpiony, a z czegoś żyć trzeba, więc rozumiemy jego decyzję. Mimo tego wszystkiego nadal prowadzimy ze sobą pozytywne relacje, bo w końcu trochę ze sobą przeżyliśmy przez te lata. W ciekawym momencie trafiłeś z tym wywiadem, bo nasz rozłam miał miejsce jakieś trzy tygodnie temu.

 

Dodam też, że nasza muzyka, a dokładniej repertuar, po tych 3 latach przestał nam odpowiadać. Demo najchętniej usunęlibyśmy z tego świata, a Epka, którą mieliśmy nagrywać niedawno poszła w zapomnienie, gdyż uznaliśmy, że ta muzyka to nic specjalnego i nie ma co tracić na nią czasu i pieniędzy. Na chwilę obecną pracujemy nad nowym projektem, gdzie postaramy się nadać naszej grze odmienny styl od obecnego. Ty zapewne nie poczujesz różnicy, ale my odczujemy ją ogromnie. Nowa nazwa, nowi ludzie, świeża muzyka. Piękny cel, który wymaga ogromnych nakładów pracy i energii. Czy warto? No pewnie!

 

Jak doskonalisz swoje umiejętności gry i warsztat heavy-metalowego gitarzysty ?

– Z chodzenia na siłownię nauczyłem się paradoksalnie jak ćwiczyć na gitarze. Przede wszystkim zaczynam od ułożenia planu treningowego na dany dzień, patrząc ile mam czasu w tym dniu. Potem zaczynam jak na siłowni: od rozciągnięcia mięśni, a następnie krótka rozgrzewka. Następnie przechodzę do planu treningowego i znowu jak na siłowni – mogę obrać dwie ścieżki: budować każdą “partię” techniki po kolei lub mieszać je. W obecnej chwili skłaniam się ku drugiemu, gdzie mieszam ćwiczenia, aby równomiernie iść poziomem w górę. A gdy nie mam możliwości lub siły ćwiczyć, ciągle przeszukuję internet w poszukiwaniu poradników i nagrań moich idoli, które mogę przeanalizować.

 

Czy rodzicom nie przeszkadza w domu głośna muzyka?

– Nie powiedziałbym, że gram głośno. Głównie siedzę na słuchawkach, aby słyszeć wszystkie błędy, a w pokoju mam trochę pianek akustycznych, które nieco wygłuszają pokój, tak więc za drzwiami niewiele słychać. Jak już, to hałasuje moja rok młodsza siostra, która od kilku miesięcy gra na perkusji (śmiech).

 

Dziękuję Ci Krystian za możliwość dotknięcia kolejnej pasji. Tatę pozdrów, a siostrze rzeknij słówko, że za kilka miesięcy, o ile będzie w swoje "bębny" dalej uderzać, poproszę o rozmowę.

 

Rysiek Krupiński (pustelnik)

0 thoughts on “Krystian Łuczak – „Koncerty to trudna robota”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Ta witryna używa plików Cookie. Aby zapewnić jej poprawnie działanie, konieczne jest ich zatwierdzenie.