Maciej Strychalski – podziwiajmy jego malarstwo

"Staram się, jak co roku, brać udział w konkursie Złotej Sztalugi. Zdobyłem przez kilka lat parę wyróżnień. Co jakiś czas wystawiam na festiwalu żeglarskim „Złota Szekla” swoje prace. Sprzedawane były na aukcjach, gdzie dochód ze sprzedaży przekazywany był na różne szlachetne cele." 

 

Drogi Czytelniku, zanim przeczytasz, czym dzieli się z nami Maciej, spójrz na filmik z próbką jego twórczości. Filmik na końcu artykułu (to tylko 90 sekund, a dech zapiera).

 

 

Co malujesz? W jakie motywy wchodzisz swoją malarską duszą? Sam decydujesz o temacie obrazu czy też wsłuchujesz się w sugestie znajomych? Pytam także o autorytety?

– Moje prace są różnorodne. Jest to wynik poszukiwania swojego "ja" w malarstwie. Próbowałem i kubizmu i fowizmu i impresjonizmu… Po tylu latach dopiero zaczynam odnajdywać swoją tożsamość artystyczną. Cały czas jednak poszukuję… Jest jednak jeden temat, który uwielbiam. To marynistyka… temat, który znalazł mnie… a nie ja jego. Będąc jeszcze na początku drogi artystycznej, dostałem zlecenie na obraz marynistyczny. Temat od razu mi podpasował. Z czasem zacząłem bardziej interesować się tematem morza, szczególnie starymi żaglowcami, które mają w sobie jakąś fajną magię. Do tego doszła jeszcze muzyka: folk irlandzki, szkocki ostrzejszy folk-rock oraz oczywiście shanty. Z parą ludzi, którzy zamówili u mnie obraz przyjaźnimy się do dziś. Są to Teresa Kruger oraz Zbyszek Wasilewski. Byli kimś w rodzaju pierwszych moich marszandów. Dodać chciałem jeszcze, że od lat jestem zafascynowany twórczością Willama Turnera. Szczególnie lubię jego późniejszy okres twórczości. Pomijam fakt, że jest marynistą. Bardziej interesuje mnie sposób jego malowania. Niedopowiedzenia w jego obrazach tworzą pewną magiczną całość. Dla mnie jest on pionierem impresjonizmu, ale to moje zdanie.

 

Jakie techniki stosujesz?

– Moją ulubioną techniką jest zarówno akryl jak i olej oraz akwarela. We wcześniejszych latach rysowałem suchą i tłustą pastelą. Każda z technik daje inne efekty i możliwości, dlatego też staram się nie zamykać na środki wyrazu. Delikatne przejścia koloru, jakie osiągniemy w farbie olejnej nie uzyskamy już przy akrylu. Na tym polega zabawa w malarstwie. Sam rysunek węglem jest także ciekawy, nic tylko rysować i malować. Jednak jestem w zasadzie samoukiem, choć staram się podpatrywać innych dawnych mistrzów i ich kunszt.

 

Od samego początku jesteś samoukiem? Z tego, co wiem, to jest w Koninie garstka osób zajmujących się malarstwem. Współpracowałeś z kimś w kształtowaniu swojego warsztatu?

– Wszystko zaczęło się jeszcze w szkole podstawowej, w trzeciej klasie. Trafiłem wówczas na zajęcia do pani mgr Krystyny Kamzol, która to zaszczepiła we mnie miłość do sztuki i malarstwa. Mając 16 lat zacząłem uczęszczać do MDK-u w Koninie na pierwsze profesjonalne zajęcia do pani Izy Kostiukow. Los jednak chciał, że w późniejszym okresie znowu trafiłem pod skrzydła pani Kamzol i ponownie od niej uczyłem się rysunku. W późniejszym okresie, będąc na studiach, poznałem dwoje wspaniałych ludzi, nie żyją już niestety – pan mgr Krzysztof Świtalski, z którym to prowadziliśmy długie dyskusje na temat malarstwa oraz pan profesor Andrzej Niekrasz, wspaniały człowiek i pedagog. Oboje dali mi ogromnego "kopa" do pracy twórczej.

 

Wiadomym jest, że artysta lubi być doceniony za swój wysiłek i umiejętności. Pisarz nie pisze wyłącznie dla siebie, piosenkarz nie śpiewa tylko dla własnego ucha. Więc i malarz musi, a przynajmniej powinien, gdzieś swoje obrazy pokazywać. Zdradź nam zatem, gdzie Twoje obrazy możemy oglądać.

– Staram się, jak co roku, brać udział w konkursie Złotej Sztalugi. Zdobyłem przez kilka lat parę wyróżnień. Poza tym dzięki uprzejmości i pomocy mojego znajomego Jakuba Piaseckiego co jakiś czas wystawiam na festiwalu żeglarskim „Złota Szekla” swoje prace. Sprzedawane były na aukcji, gdzie dochód ze sprzedaży przekazywany był na różne szlachetne cele. Prace kilka lat temu były licytowane na WOŚP, gdzie także zostały sprzedane. Wspominając Jakuba Piaseckiego, nie mogę pominąć Wojciecha Dobskiego. Prowadzili oni koniński klub „Musztarda”, gdzie także miałem swoje pierwsze wystawy. Przed laty wystawiałem także w nieistniejącym już klubie „Extreme”. Miałem okazję zaprezentować tam cykl rysunków marynistycznych pod tytułem „Bitwy morskie”. Z sentymentem wspominam te czasy.

 

Jak oceniasz sam siebie? Czy możesz sobie uczciwie powiedzieć, że jesteś już dobrym malarzem ?

– Nie chcę sam oceniać swoich prac. Wolałbym, żeby moje prace były weryfikowane przez ludzi, którzy je oglądają i odbierają. Zasada jest prosta. Obraz albo przemawia do odbiorcy albo nie. Mój wieloletni kolega i przyjaciel, który jest znakomitym artystą, Jacek Maciejewski, zawsze mi powtarza "maluj jak czujesz". Może brzmi to banalnie, ale to znakomita rada. Czasem jest tak, że mi samemu się mój obraz nie podoba, a inni mówią zostaw, jest dobry. Podobno to jest normalne. Nie wiem.

 

Dziękuję Maciej za ubogacenie swoim talentem naszej konińskiej kultury. Rysiek Krupiński (pustelnik)

 

 

Prezentacja twórczości Macieja Strychalskiego – film pokazuje tylko część z jego dorobku

 

0 thoughts on “Maciej Strychalski – podziwiajmy jego malarstwo

  1. czy portrety na zamówienie też maluje ? zrobiłbym prezent mamie na imieniny.

  2. Drogę artystyczną Macieja śledziłam od początku. Udało mi się zakupić kilka obrazów. Niektóre są u mnie , inne u przyjaciół w kraju i za granicą. Polecam. Warto mieć w swojej kolekcji obrazy tego twórcy. Każdy znajdzie coś dla siebie,

  3. Też polecam jako artystę i jako kolegę chociaż marynistyka i szanty nigdy nie były mi po drodze:)
    p.s. z pozdrowieniami dla kota co mi obsikał sweter 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Ta witryna używa plików Cookie. Aby zapewnić jej poprawnie działanie, konieczne jest ich zatwierdzenie.