Los tego zabytku był podobny do losu większości zabytków Konina.
Gdy ktoś zapyta koniniaka, gdzie znajduje się Dworek Urbanowskiej, a nawet: „ kto to była Urbanowska?” – od każdego usłyszy jasną odpowiedź. Niestety, decyzje w sprawie zabytków Konina i miejsc związanych z jego zbiorową pamięcią przeważnie nie podejmowali koninianie.
Dzięki takiemu stanowi rzeczy nie mamy dworca, nie mamy synagogi, za chwilę nie będziemy mieć kilku następnych zabytków.
Dworek Urbanowskiej podarował Naród. „ Z gankiem, ogrodem – wspominała – wyglądał nawet dość pańsko”. W testamencie zapisała swój dom zgromadzeniu zakonnemu. Siostry, po wojnie, prowadziły w nim, cieszące się wielką estymą, przedszkole. Do czasu, gdy komunistyczne władze miasta zdecydowały, że ideologicznie „nie powinny tego robić i przy użyciu przemocy wygoniły siostry z przedszkola.
Po tak zwanej „transformacji” władze miasta sprzedały bez cienia żalu budynek jednemu z ówczesnych „tygrysów” konińskiego biznesu. Ponieważ „ obiekt nie należał do miasta”, cóż mógł (gdyby nawet chciał) zrobić Prezydent, gdy nowy właściciel zaczął przebudowę zmieniającą zdecydowanie kształt dworku? Mógłby ewentualnie ówczesny konserwator zabytków, ale on był z Poznania i interesował się wyłącznie wykopaliskami.
Potem „tygrys biznesu” popadł w jakieś kłopoty i miasto odkupiło, za większe oczywiście pieniądze, dworek. No i jest , jak jest…
Na zdjęciu Dworek Urbanowskiej przed przebudową.