On ją bił, a ona mu wybaczała

Ten cios okazał się śmiertelny. Po trwającej wiele lat gehennie młodej kobiety, jej konkubent uderzył ją po raz ostatni. Poważnie ranna zmarła na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii w konińskim szpitalu. Jej 40-letni partner trafił do aresztu, gdzie czeka na wyrok. Prokuratura Rejonowa w Koninie skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko niemu.Krzyki i awantury były w tym domu na porządku dziennym. Tuż po tragedii sąsiedzi pary przyznali, że słyszeli zza ścian odgłosy bicia, przewracania, a także krzyki: „ty k…, zabiję cię”, „co ja ci zrobiłam, że mnie bijesz?!”, „klękaj, szmato!”, „nie bij mnie już, za co?!”, itd. Choć pod blokiem widzieli parę w czułych uściskach ( „trzymali się za ręce, wracając z zakupów” ), wiedzieli, że dzieje się u nich źle. Kiedy w czasie kolejnej awantury wzywali policję, posiniaczona kobieta za każdym razem zapewniała funkcjonariuszy, że się przewróciła, albo potknęła o… framugę.

Podobnych tłumaczeń było wiele. Tylko najbliżsi wiedzieli, że kłamie. Córka kobiety nieraz była świadkiem domowej gehenny. Widziała sińce na rękach i twarzy swej matki. Wszystkiego domyślał się też jej ojciec. Przekonywał, żeby się wyprowadziła od konkubenta. Ta jednak nie chciała. Pewnie miała nadzieję, że się w końcu uspokoi. Nie doczekała…

Kilka dni przed feralną awanturą pojechała odwiedzić swojego ojca. Ten jak zwykle radził, żeby została u niego. Pewnie obawiał się, że znów zostanie pobita. Ta jednak uparła się, by wracać, bo z konkubentem została córka. Nie chciała zostawiać jej samej.

Więcej w Przeglądzie Konińskim

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Ta witryna używa plików Cookie. Aby zapewnić jej poprawnie działanie, konieczne jest ich zatwierdzenie.