Gdyby nie błyskawiczna reakcja ojca i męża, rodzina z trójką dzieci mogłaby stracić życie. Mężczyzna w ostatniej chwili wyniósł z domu nieprzytomną żonę i trzy córki. W szpitalu okazało się, że doszło do zatrucia czadem. Cichy zabójca – tlenek węgla – wydobywał się z zainstalowanego trzy lata temu kotła gazowego.To miał być wieczór jak co dzień. Starsze dzieci szykowały się spać. Najmłodsza, 6-miesięczna dziewczynka już leżała w swoim łóżeczku. – Pamiętam dokładnie, że na dworze wiał silny wiatr – opowiada pan Igor. – 11-letnia córka brała kąpiel. Po wyjściu spod prysznica zaczęła się skarżyć na ból głowy. Mówiła też, że ma mdłości. Pomyśleliśmy z żoną, że to po prostu złe samopoczucie. Poradziliśmy, żeby się położyła. Mieliśmy nadzieję, że jej przejdzie. Miałem zajrzeć do niej za kilka minut.
Ledwo dziewczynka weszła na górę, Igor usłyszał głos żony. – Poszedłem do niej do pokoju, a ona, podobnie jak córka, trzymała się za głowę – opowiada. – Twierdziła, że ból jest bardzo silny. Jak nigdy wcześniej. Wtedy nie myślałem, że to coś złego. Nawet gdy sam zacząłem odczuwać podobne dolegliwości. Bo szybko znalazłem wytłumaczenie. Mam nadciśnienie, więc pewnie tabletkę wziąłem nie w porę. Godzinę za późno, a może… za wcześnie? I stąd ten ból.
Żona pana Igora, podobnie jak ich córka, poszła do sypialni położyć się do łóżka. – Zanim zamknęła drzwi znów usłyszałem jej głos – wspomina mąż. – Wołała mnie i krzyczała, że boli ją tak strasznie, że nie może wytrzymać. Pobiegłem na górę i zobaczyłem, jak traci przytomność. Miała mdłości…
Więcej w Przeglądzie Konińskim