Wystarczy 200 podpisów, żeby mieszkańcy Konina zgłosili własną inicjatywę pod rozwagę Rady Miasta. Przewodniczący chciał podnieść ten próg do 1000 podpisów, ale szybko się z tej propozycji wycofał.
Skandal, zabijanie oddolnej inicjatywy – tak patrzące na ręce władzy stowarzyszenie Akcja Konin komentowało te zakusy. Sugerowało, że przyczyną wywindowania progu było zamieszanie wokół decyzji radnych o wycofaniu imiennych głosowań z Biuletynu Informacji Publicznej. Wiesław Steinke – przewodniczący Rady – tłumaczył wtedy, że każdy z mieszkańców może przyjść do Biura Rady i sprawdzić, jak kto głosował albo też pojawiać się na otwartych sesjach. Problem z tym, że posiedzenia trwają od 9.00, czyli wtedy, kiedy koninianie są w pracy.
Działacze Akcji Konin, w akcie sprzeciwu, ustawili się więc pod ratuszem w kolejce i sprawdzali konkretne głosowania. Zbierali też podpisy pod inicjatywą uchwałodawczą, by imienny wykaz wrócił do BIP-u. Wtedy pojawił się wniosek radnego Steinke o zwiększeniu liczby podpisów. Tłumaczył, że stare zapisy, dotyczące 200 głosów poparcia, trzeba zaktualizować. Wskazywał na przykłady innych miast, np. 97-tysięcznego Grudziądza, gdzie potrzeba 5 tysięcy podpisów. Dzisiaj się z tego wycofał. Tłumaczył, że ze względu na 'społeczne napięcia’ wycofuje się z tego projektu. Chce też przywrócić imienne zestawienia głosowań w BIP-ie.
Sprawa wróci pod obrady sesji, która odbędzie się w nadchodzącą środę.