– Umowę podpisywała moja żona, ale nie uchylam się od odpowiedzialności, mówi poseł.
W grudniu ubiegłego roku lokal należący do posła wynajęła firma z Pabianic. Miała handlować drobiazgami po 4,50. W sklepie pojawiło się kilka niewielkich gablotek, co wzbudziło podejrzenie posła.
– Jak tylko zorientowałem się, czym handlować może sklep – zgłosiłem sprawę na policję, a gdy ta potwierdziła moje podejrzenia – wypowiedziałem umowę, mówi Kwiatkowski.
Sam Kwiatkowski przyznaje, że wypowiadając umowę pozbył się kłopotów, ale problemu dopalaczy nie dotknął.
Nie zainteresował się tym także żaden z kolegów Kwiatkowskiego.
Czy kogoś to dziwi ???
kwiatkowski tak gada i pracuje jak by sam cos kupil w tym swoim lokalu!wstyd i chanba dla polskiego parlamentu!niech sie nie przyznaje ze z Konina jest!!!
Hmm, prawnie czerpał pośrednio z tego procederu zyski pobierając czynsz. Czyli uczestniczył w dystrybucji dopalaczy – proste! Winny się tłumaczy – bo ja nie wiedziałem itd
Bzdury gadacie. Facet walczy o legalizację marihuany-zdecydowanie zdrowszego,naturalnego rozwiązania.Po co więc miałby sprzyjać sprzedaży śmiertelnych w skutkach syntetyków?? To polityka kościoła i prawicy doprowadziła do tego,że ściga się za konopie indyjskie, a można bezkarnie sprzedawać dopalacze…