– Turkowscy policjanci prowadzą akcję mającą na celu poprawę bezpieczeństwa pieszych i rowerzystów. Każdego roku, począwszy od września, wzrasta liczba zdarzeń drogowych z udziałem pieszych i rowerzystów. Panujące w okresie jesienno-zimowym warunki atmosferyczne: mała przejrzystość powietrza, śliskie nawierzchnie i zapadający wcześnie zmierzch są często przyczynami takich zdarzeń. Bardzo ważne w tym okresie jest to, aby przestrzegać przepisów i być widocznym na drodze. Warto nosić kamizelki odblaskowe lub zadbać o umieszczenie na ubraniu odblaskowych elementów.
– Chcą odwołać radę gminy, bo ta zablokowała budowę kanalizacji i zrezygnowała z ponad pięciomilionowej dotacji. Mowa o mieszkańcach czterech wsi w gminie Turek, którzy zebrali wystarczającą liczbę 900 podpisów pod wnioskiem o referendum. Budowę kanalizacji obiecywano od kilkunastu lat. Co do konieczności budowy kanalizacji nie ma w gminie sporu, radni nie potrafią się dogadać co do sposobu realizacji inwestycji. Większość chciałaby rozłożyć ją w czasie i sfinansować z kredytu komercyjnego.
ECHO TURKU – przegląd gazety
1. Kto podejmie się choćby debaty o przyszłości? Jak uciec od Turku w klimacie Mehoffera?
Autor tekstu napisał, że obiema rękami podpisuje się pod apelem Mariusza Seńko o rozpoczęcie poważnej dyskusji publicznej o przyszłości miasta i powiatu. Bo choć tej gardłowej sprawie i tak już jesteśmy w tzw. niedoczasie, to jednak lepiej późno niż…później.
Z grubsza rzecz biorąc w całej sprawie chodzi o jedno. Mianowicie, co robić, aby Turek nie stał się jednak miastem w klimacie Mehoffera. A mówiąc bardziej precyzyjnie – aby nasze miasto nie wróciło do epoki, w której żył i tworzył krakowski Mistrz. Zwłaszcza, że jest to zagrożenie wielce realne, nie zaś tylko wydumane. Wiadomo, kres turkowskiej ery węgla i energii jest przesądzony. To raz. Po drugie zaś – struktura gospodarki w mieście i w regionie nie napawa specjalnym optymizmem. A to dlatego, że nasze kluczowe firmy poza zmierzchającym przemysłem paliwowo-energetycznym w większości oferują stanowiska o mocno umiarkowanym poziomie płac. I nie chodzi tu o czyjeś odczucia i przekonania.
W ramach dyskusji o przyszłości Turku gazeta prezentuje na swych łamach dwa wywiady – pierwszy z Mariuszem Seńko, dyrektorem Zespołu Szkól Technicznych w Turku
2. Zapowiedź poczekalni autobusowej dla pasażerów. Czy koniec epoki wiat z odzysku?
Wreszcie doczekaliśmy się pierwszej „od stuleci” pozytywnej informacji dotyczącej turkowskiego PKS. Chodzi o zapowiedź wybudowania przez spółkę poczekalni autobusowej. Obiekt ma powstać do końca listopada
Ale kontekst i reakcje towarzyszące całej sprawie wskazują, że i w tym przypadku można mówić o problemie politycznym.
Najpierw z radosną informacją pospieszył starosta Zbigniew Bartosik. -Podczas spotkania w dniu 14 października pani Sylwia Dopieralska poinformowała nas, że przedsiębiorstwo wybuduje poczekalnię na swoim terenie – zakomunikował Bartosik. Co więcej, z jego wypowiedzi wynika, że obiekt ma być ukończony do końca listopada. Ma tam znaleźć schronienie przed słotą i zimnem od 80 do 100 oczekujących pasażerów. To od niepamiętnych czasów bodaj pierwszy jakiś pozytywny sygnał dochodzący z tej przewozowej firmy. Tym bardziej, że po sławetnej sprzedaży dworca i terenów przydworcowych mogła pasażerom zaproponować jedynie dość siermiężne wiaty przystankowe. Wedle informacji poprzedniego kierownictwa spółki, wiaty powstały z falistej blachy z odzysku. Ale mniej istotne czy w tym przypadku mamy do czynienia z recyklingiem, czy też nie, to i tak warunki oczekiwania dla pasażerów w Turku stanowiły rekord powiatu pod względem rażącego dyskomfortu. Stąd też społeczne znaczenie zapowiedzi zbudowania nowej poczekalni.
I pewnie można byłoby na tym poprzestać, ale starosta Bartosik był zaraz łaskaw zauważyć: -Wiemy, że jakieś proceduralne sprawy utknęły u pani Kucharskiej w mieście(Biuro Gospodarki Przestrzennej UM). Ta uwaga spotkała się z natychmiastową ripostą. Bowiem od pojawienia się tej informacji w internecie minęło równo 5 godzin, a Łukasz Maciejewski w roli doradcy Burmistrza Turku ds. mediów przesłał oficjalny komunikat: „W imieniu Burmistrza Miasta Turku wyrażam oburzenie treścią wypowiedzi Starosty Powiatu Tureckiego”… Z dalszej treści tekstu wynika, że staroście w całej sprawie musiały pomylić się urzędy, bowiem to podlegające mu instytucje są w tym przypadku odpowiedzialne za wydawanie wszelkich pozwoleń na budowy, rozbudowy, itp.
Abstrahując od powodów powyższego oburzenia i sądząc, że starosta Bartosik „popłynął” w przytaczanej wypowiedzi, to znamienna jest absolutna cisza w innej sprawie. Otóż tenże sam Bartosik w dalszej części tego samego wystąpienia niemiłosiernie wykpił pomysł autorstwa Zarządu Powiatowego Towarzystwa Samorządowego, dotyczący adaptacji budynku po konińskiej PWSZ na poczekalnię. W tej sprawie niedawno TS wystosował publiczny apel. Stosowne pismo dotarło też do starostwa. Ale jak dalej Bartosik ironizował, Mirosław Mękarski, powiatowy lider TS zapomniał się pod nim podpisać. -Nie wiem czy wstydził się to pismo podpisać, ten horrendalny pomysł firmować – publicznie pokpiwał Bartosik. Zaznaczając zaraz, że obiekt formalnie jest nadal własnością konińskiej szkoły wyższej, a obietnica jego zwrotu ma na razie charakter jedynie ustnej zapowiedzi.
3. Stanisław Drzewiecki – belfer starej daty. Nauczanie – moja pasja
Choć od ponad pięćdziesięciu lat uczy najtrudniejszych szkolnych przedmiotów: matematyki, fizyki i chemii nigdy nie spotkał się z niechęcią ze strony uczniów ani rodziców, a jak mówi każdego potrafi nauczyć przynajmniej na „trójkę” Pracował w prawie 30 szkołach, oceniał uczniów i nauczycieli. Co myśli o obecnym stanie oświaty, o trudnych dzieciach czy raczej ich rodzicach przy okazji Dnia Edukacji Narodowej redaktorzy zapytali Stanisława Drzewieckiego, belfra „starej daty”, prawdziwego nauczyciela z powołania.
Tuliszkowianin Stanisław Drzewiecki rozpoczął pracę w zawodzie nauczyciela w 1956 roku, w latach kiedy belfer to był „ktoś”. Uczył nieprzerwanie do 2002 roku, choć nadal spotyka się z młodzieżą i udziela darmowych korepetycji. Bo… lubi uczyć i jak zapowiada, będzie to robić do końca!
Ustrój na drodze nauczycielskiej kariery
– Zostałem nauczycielem z powołania, z zamiłowania. Pracę rozpocząłem w Kotwasicach w gminie Malanów w 56 roku – wspomina Stanisław Drzewiecki. Trzy lata później wzięto go do wojska. Po powrocie trafił do placówki we Wróblinie. W 1968 roku zaproponowano mu stanowisko dyrektora szkoły, wtedy kierownika, w Tokarach. Chętnie się zgodził, jednak… na jego drodze stanął ustrój. Informacja o tym, że ubierał ołtarz z okazji święta Bożego Ciała trafiła błyskawicznie do wydziału oświaty w Turku. Już dzień później musiał tłumaczyć się, że: „Towarzyszem nie byłem, nie jestem i nigdy nie będę, oświadczam jednak, że ołtarz na Boże Ciało ubierałem, ubieram i póki będę żył, będę ubierał”. Pokazano mu nawet zdjęcia, na których wkopuje brzózki i nosi kwiaty. –Mówią mi „podpadliście”. Wtedy już nie czekałem, bo wiedziałem, że nic z nowej posady nie będzie. Pojechałem więc do Konina – opowiada nauczyciel. Konin przyjął go z otwartymi ramionami – więcej w najnowszym numerze “Echa Turku”.