W Górniku nadal tli się nadzieja

Górnik Konin wygrywa z Fogo Luboń 2:0 (1:0) i wciąż ma nadzieję na utrzymanie.
Mecz rozpoczął się od ataków gości i aż trzech rzutów rożnych z rzędu, ale tylko jeden z nich mógł zagrozić bramce Arkadiusza Kmieczyńskiego, a wtedy strzelał Jonasz Jeżewski. Chwilę później do głosu doszli piłkarze Pawła Nowackiego. Po dośrodkowaniu Urbańskiego, Mateusz Insiak uderzał z półwoleja, a bramkarz gości miał problemy przy obronie tego strzału.

Kolejne fragmenty pierwszej połowy to przewaga „biało – niebieskich” i celne strzały Augustyniaka i Adamczewskiego. W 32. minucie spotkania Górnik objął prowadzenie. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Insiak, to zostało wybite, ale Adrian Bieńkowski dopadł do piłki w polu karnym, przyjął ją na klatkę piersiową i uderzył po długim słupku. Sebastian Maćkowski nie miał nic do powiedzenia  tej sytuacji.

Do ataków zerwali się goście, ale po dośrodkowaniu Zielonki interweniował Edison, a po akcji Wyrwy piłkę złapał Kmieczyński. Pierwsza połowa należała do konińskiego Górnika, który prowadził grę przez większość czasu w pierwszej części gry i zasłużenie prowadził do przerwy jedną bramką.

Po przerwie widać było różnicę w grze lubońskiego Fogo, między innymi za sprawą podwójnej zmiany tuż przed drugą połową. Goście ruszyli do ataków już od pierwszej minuty po wznowieniu gry. W 51. minucie meczu zawodnicy prowadzeni przez Marcina Drajera mieli wyborną okazję do wyrównania. Jacek Zielonka dośrodkowuje spod linii końcowej, a w polu karnym był Łukasz Kubiak, ale nie trafił do odsłoniętej bramki. Następnie świetny przerzut na prawą stronę do Fertlikowskiego, ten podaje do Anioły, ale zawodnik gości niecelnie uderzał na bramkę Górnika. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Ta witryna używa plików Cookie. Aby zapewnić jej poprawnie działanie, konieczne jest ich zatwierdzenie.