Przypomniała mi się właśnie, ze Ojciec z wojny przywiózł dwa koce. Jak na trofeum wojenne to niezbyt dużo, ale w latach czterdziestych, gdy nie było niczego, cała rodzina oglądała z zachwytem koce, zwłaszcza , że były, co podkreślał Ojciec przez następne dwadzieścia lat< „ z australijskiej wełny”.