Ocena: 8
Patryk Szymański - „nauczyłem się używać słowa 'cele', a nie marzenia”
Konin, Poznań 28.06.2017 18:19
Mistrz Polski oraz międzynarodowy mistrz Polski w boksie, młodzieżowy mistrz świata federacji WBC, mistrz świata federacji WBF. Trenował karate, judo i boks.
Dzień dobry Panie Patryku. Jako że jestem o dwie dekady starszy, to jako pierwszy proponuję formę imienną, a panów pozostawmy szlachcie. Będzie nam się luźniej rozmawiało.
- Zgoda.
Przed spotkaniem z Tobą znajomy wspomniał mi, że pamięta jak kilkanaście lat temu trenowałeś z jego synem judo. I od tego zacznę naszą rozmowę. Skoro okazuje się, że boks nie był pierwszą dyscypliną sportu, to jakie były początki dzisiejszych sukcesów?
- W czwartym roku życia tata zapisał mnie na karate Oyama, na ogólnorozwojowe zajęcia sportowe dla małych dzieci. W wieku 7-8 lat pojawiło się judo i przez kolejne 3-4 lata osiągałem całkiem przyzwoite wyniki w turniejach, wiele z nich wygrywając. Równolegle, w tym samym czasie trenowałem już boks, zwłaszcza że od dziecka przymierzałem rękawice bokserskie i czułem ten sport w krwi – to taka rodzinna tradycja, po tacie. Miałem około 11, może 12 lat, gdy dylemat judo czy boks dojrzał już do podjęcia konkretnej i kierunkowej decyzji. Chciałem poświęcić się na 100% jednemu. Rozmawiałem o tym z tatą i postawiłem na boks. Nie wiem, jak dzisiaj byłoby z judo, ale w boksie się wciąż rozwijam i wiem, ze podjąłem wówczas dobrą decyzję.
Informacji o Tobie można znaleźć mnóstwo, jesteś przecież znaną sylwetką sportową. Jednak chciałbym Patryku od Ciebie usłyszeć jakiś skrót dotychczasowej kariery, począwszy od pierwszej walki.
- Pierwszą walkę stoczyłem w wieku ok. 9 lat. Na ringu amatorskim tych walk odbyłem około 300, z czego tylko 10 porażek. W Polsce raz przegrałem, miałem wówczas 17 lat i walczyłem w Mistrzostwach Polski seniorów (Konin, 2011). Ze względu na osiągane wyniki zarząd Polskiego Związku Bokserskiego wyjątkowo dopuścił mnie wtedy do tych mistrzostw, chociaż zgodnie z procedurami wiekiem progowym jest pełnoletność, czyli 18 lat. Wtedy, w 2011, przegrałem tamtą walkę, ale rok później zdobyłem już mistrzostwo Polski seniorów. W boksie zawodowym stoczyłem dotychczas osiemnaście pojedynków, wszystkie z nich wygrałem, w tym 9 przed czasem (18-0, 9 ko). W ubiegłym roku zdobyłem pas młodzieżowego mistrza świata federacji WBC w boksie zawodowym.
Właśnie się zastanawiam, czy uda nam się wyjść nieco poza boks i odsłonić Patryka Szymańskiego prywatnie. Czym zajmujesz się, gdy masz czas wolny? Czy masz jakieś obszary pozasportowej aktywności?
- Sport, sztuki walki, a zwłaszcza boks jest całym moim życiem, przynajmniej jak dotąd. Wokół tego zbudowana jest cała moja codzienna otoczka – treningi, walki, sposób funkcjonowania, ludzie, wydarzenia. Nie mam wręcz czasu na sprawy inne, gdyż pięściarstwo zawodowe to nie ośmiogodzinny etat i do domciu, lecz styl życia, szczególnie na progu prawdziwej kariery. Ale i pięściarz zawodowy ma trochę czasu prywatnego. Przez 3-4 tygodnie po walce mam czas wolny, korzystam wtedy z wyjazdów wakacyjnych, spędzam więcej czasu z rodziną, moją dziewczyną i znajomymi, zjeżdżam częściej z Poznania do Konina, nawet o dietę nie muszę wtedy jakoś szczególnie dbać. W tym miejscu dodam, że wyobraźnia podsuwa mi ochotę na figle sportów ekstremalnych, na przykład skok na bungee, jednak niestety nie mogę sobie na to pozwolić, gdyż po pierwsze kontrakt mi na to nie pozwala, po drugie jestem wewnętrznie zdyscyplinowany, znam swoje cele i realia, czyli fanaberie tego typu eliminuję. Kiedyś natomiast czynną karierę sportową zakończę i wtedy poszaleję.
Wiemy, że często przebywasz w Stanach Zjednoczonych. Pochodzisz z Konina, tu mieszka Twoja rodzina i bliscy znajomi, ale wspomniałeś też o Poznaniu. Ile Ciebie gdzie ?
- Obecnie więcej przebywam w Polsce, gdyż ten etap kariery mi na to już pozwala. Do USA na treningi wyjeżdżam 12 tygodni przed walką, a tych ilościowo jest już znacznie mniej w kalendarzu, chociaż jakościowo są to coraz poważniejsze i bardziej wymagające pojedynki. Z Koninem związany jestem od dziecka i zawsze pozostanę koninianinem. W Poznaniu natomiast mieszkam na stałe od roku, ale związany jestem od dawna. W Poznaniu chodziłem do liceum w Szkole Mistrzostwa Sportowego, tam trenowałem pod okiem wybitnego Wojtka Komasy, tam też stoczyłem ostatnią dotychczasową walkę – miesiąc temu, z Rafałem Jackiewiczem. Łączę zatem w swojej mieszkaniowej turystyce Konin, Poznań i Fort Lauderdale (USA).
I na koniec typowe pytanie, które zwykle zadawane jest sportowcom, pasjonatom, społecznikom, i wszystkim w coś mocno zaangażowanym. Jakie masz plany i marzenia?
- Nauczyłem się używać słowa 'cele', a nie marzenia. Cele to konkretna wizja rozwoju i wiesz, że musisz włożyć kawał roboty, aby je osiągać, same nie przyjdą. Marzenia natomiast można wiele lat w głowie trzymać i nic w tym kierunku nie robić, a wręcz karmić się pewną ich iluzją. Zawodowiec nie marzy, lecz realizuje cele. A więc chcę zostać zawodowym mistrzem świata, ale jeszcze jest mi dość daleko do tego wielkiego pasa, długa droga. Każdego dnia o tym myślę i robię swoje.
Patryku, jak widzisz na rozmowę z Tobą przyjechałem ze swoim synem, Krzysiem. Także prosiłbym Cię bardzo o wspólną fotkę dla Krzysia oraz dedykację. Ja ze swojej strony bardzo Ci dziękuję za rozmowę. Pozdrów tatę, Grzesia, z którym kiedyś także przez kilka tygodni pracowałem.
rysiek krupiński (pustelnik)