Z przedkoncertowych zapowiedzi wynikało, że młodzież jazzująca z Konina ostro ćwiczyła... uciekając przed nosorożcem. Poznaniacy nie ukrywali, że ostatnie tygodnie chętnie spędzali na... siłowni. W tym momencie największym wygranym był Krzysztof Pydyński - dyrektor naszego „Muzyka”, wspólnie z Szymonem Wieczorkiewiczem prowadzący koncert, który przyznał, że też nie omijał siłowni. - Masę już mam, przyjdzie czas na rzeźbę - stwierdził rozbrajająco.

A że tego wieczoru najważniejsza była muzyka, najpierw na scenie gościnnej auli PSM pojawiły się zespoły z tej szkoły - komba Pawła Zielaka i Szymona Wieczorkiewicza. Skromna, ale bardzo oddana publiczność nie szczędziła pochwał i braw. Młodzi jazzmani wypadli świetnie. Później nadszedł czas na gości z Poznania. Oni także znakomicie wpisali się w tradycje, brzmienie i oczekiwania słuchaczy, zbierając jakże zasłużone brawa.

Na zakończenie na scenie pojawił się najstarszy - obok orkiestry symfonicznej - szkolny zespół: Big Band PSM. Poprowadził go sam dyrektor Pydyński. I kolejny raz okazało się, że mamy się naprawdę czym i kim chwalić. Bo była i muzyka i wokal. Po prostu wszystko.

Choć dwie godziny minęły błyskawicznie, to zabrakło drobnego elementu: wspólnego wykonania choćby jednego utworu. Takiego jakby jam session...