W środę (5 września) na terenie byłego niemieckiego obozu zagłady Kulmhof w Chełmnie nad Nerem odbyły się uroczystości upamiętniające ofiary pomordowane w latach 1941-1945. Mszy św. przewodniczył biskup włocławski Wiesław Alojzy Mering.
Uroczystości w Lesie Rzuchowskim odbywają się od 2007 r. Rozpoczyna je Msza św. polowa sprawowana w południe przez ordynariusza diecezji włocławskiej. W tym roku homilię wygłosił ks. dr Marek Raszewski – biblista i znawca kultury żydowskiego. W Mszy św. uczestniczyło wielu kapłanów z parafii naszego miasta i różnych stron diecezji. Obecne były siostry zakonne i alumni Wyższego Seminarium Duchownego we Włocławku. Oprawę liturgiczną uroczystości przygotowała parafia Podwyższenia Krzyża Świętego w Kole – poszczególne funkcje wykonywali farni ministranci, a oprawę muzyczną zapewnił Chór Farny "Lutnia" pod dyrekcją Jana Kordylewskiego.
Nie zabrakło dyplomatów z ambasady Austrii i ambasady Czech w Polsce, władz województwa wielkopolskiego, przedstawicieli samorządu z terenu powiatu kolskiego – także delegacja z Urzędu Miejskiego w Kole – i innych miejscowości, z których pochodziły ofiary Kulmhofu. Dużą część obecnych stanowiła młodzież z lokalnych szkół.
Na zakończenie Mszy św. ks. Grzegorz Grochowski – proboszcz miejscowej parafii Narodzenia NMP w Chełmnie nad Nerem, odczytał list od rodziny Mordechaja Podchlebnika – jedynego ocalałego kolanina, który trafił do tego niemieckiego obozu.
Po Eucharystii nastąpił przemarsz do ściany pamięci usytuowanej w głębi lasu. Tam przedstawiciel żydowskiej gminy wyznaniowej z Łodzi odmówił modlitwę za zmarłych, a delegacje złożyły wiązanki kwiatów.
Niemiecki obóz zagłady Kulmhof funkcjonował od 8 grudnia 1941 r. jako pierwszy na ziemiach polskich. Jego pierwszymi ofiarami byli nasi najbliżsi sąsiedzi – mieszkańcy Koła wyznania mojżeszowego, których w ciągu pierwszych pięciu dni funkcjonowania obozu zginęło 3500. Do stycznia 1945 r. Niemcy wymordowali tutaj łącznie około 200 tysięcy ludzi – Żydów, Polaków, Rosjan, Romów oraz dzieci z Czech.
Redakacja po raz drugi (poprzednio w lutym) przywłaszczyła sobie tekst nie podpisując autora. Bardzo brzydkie zachowanie.
Brak podpisu autora, Pana Marcina Nowackiego, był ewidentnym, niezamierzonym błędem. Nie mamy najmniejszego interesu by pomijać nazwiska autorów informacji. Wręcz przeciwnie. Za błąd przepraszamy.