Dzień dobry Panie Grzegorzu. Rozmawiałem już z wieloma naszymi konińskimi artystami, lecz z rzeźbiarzem mam przyjemność po raz pierwszy. A skoro po raz pierwszy, to i o pierwszą Pana rzeźbę zapytam – co nią było ?
– Panie Ryszardzie, niełatwo się cofnąć o 40 lat. Niestety dokładnie nie pamiętam, co było pierwsze, ale zaczynałem od maseczek w korze, same twarze na początku rzeźbiłem. Chciałbym też sprostować coś – nie jestem rzeźbiarzem, lecz producentem wiórek. Kiedyś sąsiad przyszedł do mnie i poprosił o wiórki do rozpalania w piecu. Po pół godzinie przyszedł ponownie i powiedział, że moje wiórki są genialne i rozpalają się od pierwszej zapałki. Wtedy uświadomiłem sobie, że produkuję genialne wiórki, a rzeźby to odpady produkcyjne. Oczywiście to anegdota, lecz prawdziwa.
Podoba mi się ta opowiastka. A skoro wsiedliśmy już w wehikuł czasu i cofnęliśmy się o 40 lat, to chciałbym wiedzieć jak to wszystko się zaczęło, że odkrył Pan swój kunszt – tradycja rodzinna, przypadek, a może jakiś inny motyw?
– Pewien góral, kolega mój, przyjechał do Konina. Był rzeźbiarzem i podglądałem jak to robi. Zaraziłem się i rzeźbię do dziś. Na początku bardzo niepewnie, musiałem się nauczyć odpowiednich ruchów, więc nie było to jeszcze pełne drewno, a raczej małe rzeźbki i płaskorzeźbki w korze.
Co jest tematem pańskiego rzeźbiarstwa?
– Głównie figury i figurki rzeźbione w lipie. Tematyka różna, powiedziałbym ogólna. Niektóre figurki są oparte o przysłowia, np. „Czas to pieniądz”, „Przelewać z pustego w próżne” czy „Wyszło szydło z worka”. Rzeźbiłem także serię dawnych, obecnie zanikających zawodów i czynności, jak choćby Żniwiarka, Dziewczyna robiąca masło, Kobieta robiąca na drutach, Muzykant, a nawet cała Kapela. Rzeźbiłem serię „4 pory roku” i dziesiątki innych motywów. Na moim profilu fejsbukowym umieściłem zdjęcia wielu moich rzeźb. Rzadko, lecz zdarza się, że na zamówienie rzeźbię w innym rodzaju drewna, na przykład gdy trzeba dorobić jakiś ozdobny element przy renowacji mebli.
Melduję, że odrobiłem lekcję i widziałem te zdjęcia. A gdzie w realnym świecie można zachwycać się Pana kolekcją i jak liczna ona jest?
– Nie jest wcale taka liczna. Kiedyś rzeźbiłem więcej, potrafiłem nawet w 1-2 dni coś stworzyć. Obecnie coraz rzadziej rzeźbię, około 10 rocznie, ręce mam już zmęczone, czasem pobolewają. Ale te obecne są bardziej dopieszczone, mają więcej subtelnych detali. U siebie mam około 15-20 rzeźb tylko, nie licząc tych zaczętych i jeszcze nie dokończonych, więc jakąś wielką ekspozycją bym tego nie nazwał. Brałem udział w wielu konkursach i wystawach, w Polsce i za granicą, i przy tych okazjach często otrzymywałem nagrody i wyróżnienia. W Koninie można było oglądać moje rzeźby w konkursie „O złotą sztalugę” organizowanym przez CkiS, czy choćby ubiegłoroczna wystawa w galerii Giotto w ramach „Nocy muzeów”.
Zauważyłem, że Pana rzeźby mają wysokość 30-50 cm. Czy weryfikował Pan swoją maestrię na większych rzeźbach?
– W latach 80-tych jeździłem na plenery rzeźbiarskie, które trwały 8-10 dni. Tam rzeźbiliśmy figury o wysokości nawet 2 metry. Organizator sugerował temat, otrzymywaliśmy kawał topoli i robota szła. A wówczas nie było pił spalinowych, więc używaliśmy siekiery i dużych dłut. W topoli można rzeźbić tylko na mokro, czyli w świeżo ściętym drzewie, i bywało, że spod dłuta woda aż pryskała. Później te nasze figury ozdabiały którąś z miejscowości, gdzie odbywał się plener. Jednak trzeba dopowiedzieć, że nie były to rzeźby trwałe i zwykle po kilku sezonach marnieją.
Na koniec pytanie o rodzinę, zwłaszcza dzieci. Czy poszły w Pana artystyczne ślady?
– Córka skończyła liceum plastyczne, mieszka obecnie w Irlandii, gdzie kończy studia na kierunku ceramiki. Syn także ma zdolności plastyczne, jednak nie złapał tego bakcyla. Jego egzaltuje coś zupełnie innego.
Panie Grzegorzu, dziękuję za rozmowę. Gdy będę potrzebował genialnych wiórek do rozpalania w piecu, to już wiem, gdzie się udać.
Rozmawiał Rysiek Krupiński (pustelnik)
* użyte fotografie przesłane zostały przez rozmówcę – Grzegorza Buciaka
piękne te cudeńka. gdzie można zakupić coś ?
Grzegorz jak zwykle skromny, ale jego rzeźby są przecudne…każda twarz odzwierciedla duszę…mam taką jedną i bardzo ją lubię Grażyna
Szacunek i uznanie panie Grzegorzu za Pana pasję!
Cudenka wyrzezbione z miłością