ks. Dominik Chmielewski z Lądu k/Konina – mistrz karate bojowego, który wybrał Maryję i Ducha Świętego

Zapakowałem kimono do plecaka i pojechałem. Na treningu wszyscy spojrzeli na mnie zdumieni, ponieważ do czarnego pasa przy kimonie przywiązałem różaniec. Nic nie powiedzieli z szacunku, a może i ze strachu, że dostaną bęcki za głupie uśmieszki, ale spojrzenia mieli przedziwne. Poprowadziłem trening jak zawsze, czyli pokazywałem im, jak na pięćdziesiąt różnych sposobów można kogoś zabić, a potem wyjąłem swój różaniec i powiedziałem, że dzisiaj nie będzie medytacji, tylko opowiem im o miłości Pana Boga do każdego z nich i opowiem, kim jest Matka Boża… I najciekawsze było to, że tak słuchali mnie przez dwie godziny, a na końcu wszyscy chcieli przyjąć błogosławieństwo Matki Bożej. Tak więc kładłem na nich ręce i przekazywałem je modląc się nad nimi.

 

Całe moje życie związane było ze sztukami walki – to był priorytet mojego życia. Medytowałem po dwie godziny dziennie zen, jogę – ćwicząc trzy razy dziennie mentalnie i fizycznie karate. W wieku 21 zostałem dyrektorem ds. karate w Polskim Związku Sztuk Walki w Bydgoszczy i mając stopień 3 dan szkoliłem ludzi w bojowej odmianie karate.

 

Studiując wtedy teologię i filozofię napisałem pracę licencjacką nt. możliwości synkretyzmu filozofii Dalekiego Wschodu z chrześcijaństwem, za którą otrzymałem stopień bardzo dobry. Był to czas, kiedy religia dopiero wchodziła do szkół i poproszono mnie, abym wykładał w jednej z nich religię. Zgodziłem się. Prowadziłem już wtedy szkolenia w dwóch prywatnych szkołach walki, które jak na tamte czasy dawały mi duże możliwości finansowe. To niesamowicie ładowało moje ego.

 

Na imprezach, na dyskotekach, gdzie się zjawiałem, mówili za mną:"Patrz, to jest ten karateka, który strasznie napie……". Z perspektywy czasu widzę, że było to żenujące, ale wtedy "jarało" mnie to strasznie… I w tamtym czasie zacząłem wchodzić w bardzo konkretną decyzję poświęcenia się na całe życie wschodnim sztukom walki. Chciałem wyjechać na Okinawę i trenować przez całe życie pod okiem wielkich okinawańskich mistrzów. Wiedziałem, że wyjazd ten będzie łączył się z bardzo konkretną inicjacją w sztukach walki, którą można porównać do chrztu w chrześcijaństwie. Polega ona na oddaniu swojego całego umysłu i ciała duchowi karate na całe życie, a jest to duch buddyzmu, duch walczącej agresji, mimo całego nacisku na obronę w technikach walki…


Moja rodzina jest bardzo wierząca. Mieliśmy taki zwyczaj codziennego wspólnego odmawiania dziesiątki różańca. Ja sam nie zauważałem jeszcze wtedy pewnej zdumiewającej rzeczy – było mi coraz trudniej skupić się na modlitwie. Chodziłem co niedzielę na Mszę Świętą, ale mój umysł zupełnie nie był w stanie skupić się na Eucharystii. Z drugiej strony mogłem np. przez godzinę bez trudu medytować zen w zupełnym odprężeniu i ciszy, skupiając się na energiach, które krążyły w moim ciele. Dopiero potem, gdy doświadczyłem Ducha Świętego, zrozumiałem, że są to dwie zupełnie różne moce, które w nas działają. Nie jest prawdą, że Bóg Jedyny i Prawdziwy jest wierzchołkiem góry i różne ścieżki duchowe do Niego prowadzą. Ale trzeba samemu tego doświadczyć.

 

(…)


Muszę Wam się jednak najpierw do czegoś przyznać. Miałem wielkie problemy, aby przyjść na ten świat – by się urodzić. Moja mama poroniła pierwsze dziecko i gdy była ze mną w stanie błogosławionym, bardzo przeżywała to, czy się urodzę. W którymś miesiącu ciąży okazało się na podglądzie, że jestem owinięty pępowiną w taki sposób, że jeśli będę chciał wyjść z łona mamy, to się uduszę. Lekarze byli bezradni i nie wiedzieli, co zrobić. Wtedy moja mama bardzo gorąco zaczęła modlić się do Matki Bożej i powiedziała Jej z całą świadomością, że oddaje mnie Jej na własność, że Maryja może zrobić ze mną co chce, bylebym tylko się urodził. Jak się wkrótce okazało, pępowina "nie wiedzieć czemu" cudownie pękła – ku zdziwieniu lekarzom… a ja przepięknie urodziłem się – tak, że nie tylko się nie udusiłem, ale urodziłem się cały i zdrowy.


Medjugorie.

… Na drugi dzień okazało się, że jesteśmy zaproszeni na górę Podbrdo, na objawienie się Matki Bożej. Przybyło nas tam ze 2 tys. osób. Dopchałem się z kolegami do krzyża, przy którym objawia się Maryja, by być jak najbliżej tego niezwykłego wydarzenia. Była godz. 21:30, cudowny klimat, ludzie rozmodleni, śpiewy uwielbiające Jezusa… Nagle zorientowałem się, że stoję blisko Iwana – jednego z widzących. Jeszcze pamiętam, jak odezwałem się wtedy do kolegów:"Patrzcie, to jest doskonały zen. Tak powinniśmy medytować, w takim skupieniu, jak ten koleś tutaj…".


Około godz. 22:30 stało się… Ivan nagle zerwał się, klęknął, podniósł głowę i zaczął z kimś rozmawiać. Wszedł w ekstazę. Kapłan, który był przy nim, wziął mikrofon i powiedział, że właśnie Matka Boża przyszła i jest już wśród nas. Wszyscy uklęknęli, ja miałem przed tym opory i nie chciałem uklęknąć, starałem się to wszystko analizować bardzo sceptycznie i na spokojnie. I w pewnym momencie coś się stało. Przyszła do mnie niesamowita fala takiej czułości i takiego szczęścia, że moje ciało, moje emocje, wszystko zaczęło się we mnie totalnie wywracać. Zacząłem płakać jak dziecko. To doświadczenie mocy było zupełnie inne od tego, które uzyskiwałem przez medytację po 15 latach treningu. Była to odczucie… najbardziej niezwykłej kobiety. Bardzo delikatna, bardzo subtelna i łagodna moc płynąca od Najpiękniejszej Dziewczyny we Wszechświecie. Rozwaliło mnie to zupełnie. Czułem, jakby mnie Ktoś przytulał, modlił się nade mną i szeptał prosto do serca, jak bardzo jestem kochany… Trwało to około 15 minut, po czym widzący wstał, wziął mikrofon i zaczął opowiadać o tym, co Matka Boża mówiła, jak wyglądała… Wtedy runął mi zupełnie obraz Maryi, który miałem wcześniej.

 

Po tym objawieniu ludzie padali sobie w ramiona. Zapanowała wielka radość i pokój. W tym stanie uniesienia ludzie zaczęli wracać do swoich kwater, a ja, wstrząśnięty, postanowiłem sobie usiąść jeszcze przy tym kamieniu, pod krzyżem. Tam powiedziałem Maryi:


"Jeśli to wszystko, co tutaj się dzieje, jest prawdą, a nie tylko moim emocjonalnym rozchwianiem, to proszę Cię, Maryjo, abyś jeszcze raz przyszła i została tutaj ze mną, bo muszę coś bardzo ważnego w życiu zrobić i muszę Ci o tym powiedzieć."


Siadłem sobie na kamieniu i powtórnie otrzymałem dar bardzo silnego odczucia Jej obecności… Siedziałem na tym kamieniu, Ona siedziała obok mnie i opowiadałem Jej o wszystkim, o całym moim życiu, o przyszłości… Co to było za odczucie… nie zapomnę tego do końca życia!


W końcu kumpel mówi:"Dominik, idziemy już na kwatery! Zobacz jak długo tu siedzimy…". Ja mówię: "Stary, daj spokój, jeszcze pół godziny." A on na to: "Zobacz, która jest godzina." Ja patrzę na zegarek: 01:30 w nocy. Zdumiony nie wierzyłem, że siedziałem tam tak długo… czas po prostu przestał dla mnie istnieć.


W końcu wróciliśmy na kwatery, a ja nie mogłem zasnąć. Cały czas, niesamowicie wzruszony postanowiłem to wszystko co odczuwałem przelać na papier. Napisałem list do Maryi, w którym oddałem Jej całe moje życie – swoją dziewczynę, sztuki walki, moich przyjaciół, całą moja przyszłość, wszystkie plany na życie, które miałem. Schowałem ten list do kieszeni i dopiero wtedy usnąłem.

 

(…)


Napisałem później pracę licencjacką o objawieniach Matki Bożej w chrześcijaństwie. Okazało się, że w ciągu tych 2000 lat wszyscy widzący Maryję widzieli praktycznie to samo – najpiękniejszą nastolatkę świata o urodzie i piękności takiej, że niemożliwe jest opisanie Jej. Patrząc na Maryję człowiek całkowicie wymięka. Kto odkrył Maryję naprawdę, ten odkrył promieniowanie Jej niesamowitej czułości i miłości, delikatności połączonej z niesamowitą mocą i wolą walki z szatanem. Taka jest Maryja z Nazaretu, Największa Wojowniczka Boga. Gdziekolwiek Ona się pojawi, szatan jest miażdżony.


(…)


Dużo by jeszcze opowiadać… Ponieważ byłem dosyć znany w środowisku młodzieżowym w Bydgoszczy, zaczęto mnie zapraszać na różne rekolekcje. Głosiłem Słowo, mówiłem o Medjugorie, o Maryi. Bardzo dużo osób się nawracało, do tego stopnia, że zaczęliśmy organizować pielgrzymki do Medjugorie – tylko dla młodzieży. Utworzyliśmy grupy medjugorskie Matki Bożej, gdzie młodzież modliła się trzema częściami różańca dziennie i pościła o chlebie i wodzie w środy i piątki. Działy się wielkie rzeczy, znaki i cuda nawróceń wręcz zdumiewających!


Kilka miesięcy później, będąc w Dębkach niedaleko Żarnowca, ćwicząc intensywnie na treningu karate, zacząłem odczuwać, że wykonując techniki karate, przenika mnie złowrogi niepokój, nie wiadomo skąd. Trening, który kiedyś przynosił mi ogromną radość, teraz nie wiedzieć czemu stał się odczuwaniem niewytłumaczalnego lęku i niepokoju. Straciłem cały pokój serca i radość, który miałem dzięki modlitwie. Nie mogłem sobie z tym poradzić. Wiedziałem, że niedaleko mieścił się klasztor benedyktynek i pewnego dnia poszedłem tam. Na furcie powiedziałem, ze chciałbym porozmawiać z jakąś mądrą siostrą. Po chwili wyszła do mnie jedna z sióstr, która tak na mnie popatrzyła, uśmiechnęła się i powiedziała: "Czekałam na ciebie". Usiedliśmy sobie w pokoju i zaczęliśmy rozmawiać tak, jakbyśmy się znali od zawsze. Na końcu powiedziała mi:"Słuchaj, Matka Boża ma dla ciebie wspaniały plan, ale tym, co cię od Niej odgradza jest sztuka walki, którą trenujesz. Wybór należy do ciebie."


Byłem zdumiony… Myślałem, że będę przyprowadzał do Matki Bożej chłopaków, którzy sami od siebie nigdy do kościoła nie przyjdą i to będzie taka fajna forma ewangelizacji, by poprzez sztuki walki doprowadzić ich do chrześcijaństwa. Ale ona kręciła tylko głową i mówiła:


"Nie, to są dwa różne źródła mocy, nie można tego łączyć. Nie można być jednocześnie chrześcijaninem i buddystą. Nie można trenować kogoś w bardzo brutalnych technikach walki, a jednocześnie otwierać się na Moc Ducha Świętego, który jest Pokojem, Czułością, Łagodnością całkowicie pozbawioną agresji…".


Tak więc z ciężkim sercem, ale za wielką łaską Bożą podjąłem decyzję, że rezygnuję ze sztuk walki. Przyjechałem do Bydgoszczy, zrobiłem walne zebranie związku i złożyłem rezygnację ze stanowiska dyrektora technicznego ds. karate. Nie wiedziałem, co będzie dalej, ale moja decyzja była nieodwołalna.

.
.

Zobacz pełny tekst źródłowy, z którego pobrano tu fragmenty –

 http://www.tajemnicamilosci.pl/bohaterowie-wspolczesni/ks-dominik-chmielewski-wojownik-maryi.html

 

 

Zobacz także dwa filmy z Dominikiem Chmielewskim – 2 odsłony jego życiowych pasji – jako instruktor karate oraz ksiądz głoszący konferencję

.

 

 

0 thoughts on “ks. Dominik Chmielewski z Lądu k/Konina – mistrz karate bojowego, który wybrał Maryję i Ducha Świętego

  1. konferencja tego księdza jest mocna

  2. Co on cpał.
    Tej organizacji juz nie ma tych sztuk walki.
    Z MMA pierwszy lepszy by go rozjebał.
    Co on produkuje co było by potrzebne ludzią do jedzenia,
    Moze jakiś dom , chleb czy cos potrzebnego. Nie .
    Oni produkują propagade , która nas okrada z czasu , spokoju i nieracjonalnego działania.
    Amen.
    Niech żyje anarchia.

  3. Szalency.
    Dlaczego oni w polsce mogą robić co chcą.
    Dlaczego ludzie w to wierza.
    Dlaczego daja sie wciaz okradać, ogłupiać i tp.

  4. Jak kazdy sprzedawca ide , ma cisnienie na zysk.
    Kto wpadnie w jego sidła bedzie jak zywy zobi, robił na niego.
    Poswieci wsój czas, energie dla zysków korporacji maryjnej.

    Amen.
    Niech swiat bedzie lepszy.
    Syrena znaczy walka

  5. Ten czlowiek Dominik Chmielewski, z jednej niewoli, trafił do innej niewoli!!!.

  6. Pan Dominik Chmielewski miał wizję i marzenia.
    Powiązał to wszystko,z historią swojego urodzenia. Finał tej wizji jest dzisiaj taki; **Medjugorie i Fatima,rozum Mu odbiera.

  7. Współczuję tym co nie mają wiary i pokory nawet niewiecie że już was szatan usidlił i pod jego wpływem piszecie te bzdury o tym człowieku on nie zarabia na wierzę nie zbiera pieniędzy tylko modlitwę która jest o wiele cenniejsze. Głosi i próbuje wyjaśnić słowo Boże takim jak wy a przyjęcie go jest dobrowolne. Nikogo nie obraża nikomu nie bluźni w przeciwieństwie do was. Pełen szacunek dla Takiej osoby która bez karate bez użycia siły pokonała szatana i was wszystkich korzystając tylko i aż z różańca modlitwy i pokory

  8. Lekarze nie wiedzieli co zrobić gdy dziecko jest owinięte pępowiną? Nie znali cesarskiego cięcia? To gdzie ta matka miała ten podgląd ? W puszczy? Pępowina pękła? Chłopie co ty opowiadasz. I już na starcie takie kłamstwa rzutują na dalsze opowieści. I ja ci nie wierzę. Ja rozumiem, że matka mogła być kobietą prostą i opowiadała farmazony nie znając się na medycynie ale bezkrytyczne powtarzanie opowieści dziwnej treści …. nie licuje z powaga dalszych rozważań.

  9. Luter też ze strachu został mnichem, a potem się obudził i wypisał się z Watykanu, na strach to dobry psychiatra i jest taki lek na urojenia i agresję na receptę – skuteczny — ja mu nie wierzę, może była bieda w rodzinie a nauczyciel karate to żaden dochód…

  10. Te bluźnierstwa w komentarzach tych biednych nędzników tylko świadczą o tym że szatan się wściekł bo jego uczeń się nawrócił , cóż przyjdzie i wasza godzina wyboru obyście ze strachu nie pomarli bezbożnicy , a tym czasem pogrążajcie się bardziej pyszałki w siarczystych oparach własnego absurdu , Bóg na was jeszcze czeka – do czasu

  11. Biedni ludzie którym nie dana jest łaska wiary.. Tylko dlaczego taka wściekła nienawiść

  12. Biedni ludzie którym nie dana jest łaska wiary.. Tylko dlaczego taka wściekła nienawiść

  13. Połóżny/położna powiedzcie lepiej ile przypadków nie jest w stanie wytłumaczyć gdzie dochodzi do cudów? Medycyna rozkłada ręce bo człowiek nie miał szans na przeżycie a jednak żyje. A wy medycy gębę roztwieracie. To pokozajuje że nie wiecie wszystkiego a wasza medycyna nie jest idealna ptysie.

  14. W dzisiejszych czasach bożkiem medycyny stał się pieniądz! Ludzi macie w tyle traktujecie przedmiotowo. Oczywiście nie można być hipokrytą i powiedzieć tego o lekarzach którzy wierzą w cuda i łączą dzisiejszy postęp nauki z naturalnym leczeniem który daje nam matka ziemia. Także świadectwo Księdza Dominikana Chmielewskiego jest pięknym przykładem który da wam do myślenia. Z Panem Bogiem 🙂

  15. No cóż. Widać pozostaje nam czekać az przyjdą nas spalic jak czarownice i torturowac jak Dominikanie.

  16. A zły duch siedzi w swoim fotelu, pazurki czyści , przysluchuje się i przygląda wszystkim i wszystkiemu . Zadowolony , że sprawy idą po jego myśli i konstatuje: ” ja mam czas, ja żyję wiecznie, wy tylko 40-60-80 lat , jak nie wy to wasz syn , corka, pójdą za moim wskazaniem. Już się nie wymkniecie , sieci siedmiu grzechów głównych gęsto rozciągnięte ponad ziemią. Nikt się nie przesliznie, nie zahaczywszy o nie. Pokornych nie ma. Altruistow nie ma . Skromnych brak. Opanowanych – niewielu. Pracowitych – jak na lekarstwo. Wszyscy do mojej wędzarni się szykują i o tym nie wiedzą, haha”

  17. Nie przejmujcie się komentarzami od takich jak Gosia, „położni ” czy Bakunin. To nie byli ludzie.

  18. Wystarczy trochę pomyśleć. Powstał swiat-wszechświat nagle zaczął śię rozszerzać z niczego. Jak coś mogło powstać z niczego. Tylko jedna konkluzja śię nasuwa że świat nie powstał sam tylko ktoś mu w tym pomógł. Tym Ktoś był Bóg. Byt doskonały, absolutny, wiekuisty. A jeżeli Bóg stworzył świat to cały czas jest i będzie. Amen.

  19. Cześć panowie, mam na imie Monika :). Chętnie poznam normalnego faceta. Nie szukam sponsora, nie interesuje mnie jakie masz zarobki, samochód itp. Przede wszystkim cenię kulturę osobistą i poczucie humoru, wygląd dla mnie to sprawa drugorzędna. Zainteresowanych panów zapraszam do kontaktu najlepiej na moim profilu gdzie zobaczysz moje prywatne zdjęcia : panieonline.pl/monika

  20. Cześć panowie, mam na imie Monika :). Chętnie poznam normalnego faceta. Nie szukam sponsora, nie interesuje mnie jakie masz zarobki, samochód itp. Przede wszystkim cenię kulturę osobistą i poczucie humoru, wygląd dla mnie to sprawa drugorzędna. Zainteresowanych panów zapraszam do kontaktu najlepiej na moim profilu gdzie zobaczysz moje prywatne zdjęcia : panieonline.pl/monika

  21. Widząc niektóre agresywne komentarze, widzę że słowa księdza Chmielewskiego trafiły w dobry punkt. Dziwnym trafem taka reakcja budzi się najbardziej, gdzie zły czuje się zagrożony i nakręca ludzi na atak. Jak ktoś nie wierzy w to świadectwo to polecam samemu pojechać do Medjugorje i się przekonać. Nie potrzebne jest obrażanie, jak ktoś się nie zgadza. Dziwnym trafem byłam jedną z osób, która też reagowała agresją na ten temat i uważała tego typu osoby za nawiedzone – wręcz budziły we mnie niewytłumaczalną nienawiść. Dopiero jak z trudem namówiono mnie na wyjazd, zrozumiałam jak zły próbował za wszelką cenę odsunąć mnie od takich osób. Wyjazd był dla mnie duchowym wstrząsem i przemianą. Można powiedzieć, że nie było łatwo i musiałam wyrzec się niektórych przyzwyczajeń, ale otwarło mi to ocz…

  22. szkoda goiścia. Od tej swojej historii z Tsunami (pośmiewiska w świecie karate) wciąż nie może się „odkleić”. Przejawem pychy jest to ciągłe „ale byłem zajebisty” , niestety słynął nie ze skuteczności tylko brutalności w trakcie treningu. Inżynier to Ty magister ?

  23. Mám moc ráda kněze Dominika. Moc bych si přála někoho takového potkat. Tento člověk se zdá být moc inspirující, ale nevíte, pokud někoho skutečně nepoznáte. Také si nejsem jistá, zda by to byla boží vůle. Věřím, že Bůh mi dá jen to, co potřebuji. Chybí mi ale v životě setkání a přátelství s duchovními lidmi, protože žiju v cizině, odkud nepocházím a mám kořeny jinde. Cítím se tu někdy duchovně sama.

  24. Nejdřív chci říct, že jsem si přečetla svůj komentář z března a je úplně pozměněný, divně přeložený, že jsem si řekla, tohle jsem snad nemohla nikdy napsat.

    Určitě svědectví kněze Dominika je nádherné a věřím, že na 100 procent pravdivé.
    Každý z nás může mít úžasné svědectví víry, Bůh si získává lidi zázračnými způsoby.
    Já jsem si už radši nechala blokovat facebook i you tube, protože jsem byla dost ujetá právě na knězi Dominikovi. Tak nevím, co jsem v něm hledala, ale přeju si moc najít věci co mi chybí. Možná mít dostatek lásky, která tolik chybí v tomto světě, možná mít zas kolem sebe láskyplnou církev, být ve své zemi, dělat něco pro Boha. Mě baví evangelizace.

  25. Nejdřív chci říct, že jsem si přečetla svůj komentář z března a je úplně pozměněný, divně přeložený, že jsem si řekla, tohle jsem snad nemohla nikdy napsat.

    Určitě svědectví kněze Dominika je nádherné a věřím, že na 100 procent pravdivé.
    Každý z nás může mít úžasné svědectví víry, Bůh si získává lidi zázračnými způsoby.
    Já jsem si už radši nechala blokovat facebook i you tube, protože jsem byla dost ujetá právě na knězi Dominikovi. Tak nevím, co jsem v něm hledala, ale přeju si moc najít věci co mi chybí. Možná mít dostatek lásky, která tolik chybí v tomto světě, možná mít zas kolem sebe láskyplnou církev, být ve své zemi, dělat něco pro Boha. Mě baví evangelizace.

  26. Nejdřív chci říct, že jsem si přečetla svůj komentář z března a je úplně pozměněný, divně přeložený, že jsem si řekla, tohle jsem snad nemohla nikdy napsat.

    Určitě svědectví kněze Dominika je nádherné a věřím, že na 100 procent pravdivé.
    Každý z nás může mít úžasné svědectví víry, Bůh si získává lidi zázračnými způsoby.
    Já jsem si už radši nechala blokovat facebook i you tube, protože jsem byla dost ujetá právě na knězi Dominikovi. Tak nevím, co jsem v něm hledala, ale přeju si moc najít věci co mi chybí. Možná mít dostatek lásky, která tolik chybí v tomto světě, možná mít zas kolem sebe láskyplnou církev, být ve své zemi, dělat něco pro Boha. Mě baví evangelizace.

  27. Nejdřív chci říct, že jsem si přečetla svůj komentář z března a je úplně pozměněný, divně přeložený, že jsem si řekla, tohle jsem snad nemohla nikdy napsat.

    Určitě svědectví kněze Dominika je nádherné a věřím, že na 100 procent pravdivé.
    Každý z nás může mít úžasné svědectví víry, Bůh si získává lidi zázračnými způsoby.
    Já jsem si už radši nechala blokovat facebook i you tube, protože jsem byla dost ujetá právě na knězi Dominikovi. Tak nevím, co jsem v něm hledala, ale přeju si moc najít věci co mi chybí. Možná mít dostatek lásky, která tolik chybí v tomto světě, možná mít zas kolem sebe láskyplnou církev, být ve své zemi, dělat něco pro Boha. Mě baví evangelizace.

  28. Mě se pořád stýská po někom takovém jako vy. Ale snažím se zapojit tady v církvi, držím půst jednou týdně za život pro Boha naplno a i takovou církev. Bůh mě slyší a po kouskách věci mění. Snažím se evangelizovat na ulici pozvat lidi na bohoslužbu kam chodím a taky si píšu blog o svém svědectví víry. Přeju si žít pro Ježíše, ale jak řekla Matka Tereza, máme jít hlavně milovat svou rodinu, pokud chceme změnit svět. Ať se vám dobře daří milý knězi.

  29. Mě se pořád stýská po někom takovém jako vy. Ale snažím se zapojit tady v církvi, držím půst jednou týdně za život pro Boha naplno a i takovou církev. Bůh mě slyší a po kouskách věci mění. Snažím se evangelizovat na ulici pozvat lidi na bohoslužbu kam chodím a taky si píšu blog o svém svědectví víry. Přeju si žít pro Ježíše, ale jak řekla Matka Tereza, máme jít hlavně milovat svou rodinu, pokud chceme změnit svět. Ať se vám dobře daří milý knězi.

  30. Dobrý den knězi Dominiku, nemám kam jinam vám napsat, tak píšu sem. Cítím se dneska po práci úplně duševně prázdná. Takhle jsem se cítila tady už mnohokrát, minulý rok i ten předminulý. Pořád si říkám, že se odsud z tého hrozné země dostanu za pár měsíců si našetřím a budu pryč a pořád nic. Držím jednou týdně půst o vodě a ráno vypiju kávu. Hrozně moc chci odsud pryč, hlavně kvůli té duchovní prázdnotě. Chybí mi má země, přátelé, rodiče a hlavně církev. Život v cizině je pro mě hrozný, pochopí asi jen ten, kdo to zažil, jde o takový pocit opuštěnosti, Vím že v tom nejsem sama a znám řadu mojich kolegů tady, kteří si to zahánějí workoholismem a pracují bez ustání. Tolik bych si přála zvítězit v této bitvě a dostat se na místo, kde budu víc naplněná. Nerozumím lidem tady, mojim kolegům, kte…

  31. Dobrý den knězi Dominiku, nemám kam jinam vám napsat, tak píšu sem. Cítím se dneska po práci úplně duševně prázdná. Takhle jsem se cítila tady už mnohokrát, minulý rok i ten předminulý. Pořád si říkám, že se odsud z tého hrozné země dostanu za pár měsíců si našetřím a budu pryč a pořád nic. Držím jednou týdně půst o vodě a ráno vypiju kávu. Hrozně moc chci odsud pryč, hlavně kvůli té duchovní prázdnotě. Chybí mi má země, přátelé, rodiče a hlavně církev. Život v cizině je pro mě hrozný, pochopí asi jen ten, kdo to zažil, jde o takový pocit opuštěnosti, Vím že v tom nejsem sama a znám řadu mojich kolegů tady, kteří si to zahánějí workoholismem a pracují bez ustání. Tolik bych si přála zvítězit v této bitvě a dostat se na místo, kde budu víc naplněná. Nerozumím lidem tady, mojim kolegům, kte…

  32. Knězi Dominiku, tak jsem si koupila aspoň vaší e knihu, Jeho milost vás vyléčí ve slovenštině. Tak to je podobný. Zatím mi to přišlo to co znám už z vašich kázání, ale podívala jsem se jen na pár stránek. Tak mám aspoň náhradu, aspoň něco z vás v nějaké formě.

  33. Knězi Dominiku, tady tento portál překládá mé komentáře s velkými chybami. Chci se jen omluvit za ten předchozí. Čtu tu vaší knížku, je mi jen smutno, že jsem ještě nenašla nějakého zástupce za vás, od vás jsem dostala jen nezájem, ale je to vaše rozhodnutí a takových jako jsem já jsou třeba i tisíce. Tak bych si přála nějakou duchovní pomoc od třeba i někoho jiného. Budu dál i držet půst a modlit se za jasný cíl a správnou cestu.

  34. Knězi Dominiku, tak jsem myslela, že tohle mám zablokovaný, ale nemám. Nebojte, poprosila jsem manžela, aby mi to taky blokoval, akorát už za to budem muset zaplatit, takový jsem závislák. Věřím, že mi to pomůže a časem na vás zapomenu. Dneska tady byl hezký den, jako v létě. Dnes jsem se bavila s paní z církve Dodi,ona byla katolík 40 let od dětství a pak přešla k nám do církve. Dál mám starosti s mámou, která je úplně pohlcená nenávistí k mému tátovi, takže asi budu muset jít bydlet do hotelu. Mám letenku do Prahy, chtěla jsem tam na pár dnů. Přeju si, aby máma zas začala dostávat ten důchod, jinak je s ní k nevydržení. Mějte se hezky, krásné dny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Ta witryna używa plików Cookie. Aby zapewnić jej poprawnie działanie, konieczne jest ich zatwierdzenie.