Zaczęło się bardzo dobrze, bowiem już w 10. min. pojedynku piłkę w siatce rywali umieścić mógł Arkadiusz Bajerski, który znalazł się w sytuacji „sam na sam” z bramkarzem przyjezdnych – Patrykiem Królczykiem. Zawodnik Sokoła minął golkipera i uderzył z ostrego kąta. Na linii bramkowej stał już jednak jeden z defensorów gości.
Zaledwie dziesięć minut później Bajerski po raz kolejny stanął oko w oko z Królczykiem. Piłka znalazła się w siatce, a asystę na swoje konto zapisał Jakub Dębowski. Kapitan Sokoła popisał się dobrym prostopadłym podaniem.
Ostatni kwadrans pierwszej połowy należał do Nadwiślana. Poważne ostrzeżenie kleczewianie otrzymali w 36. min. gry, gdy piłka odbiła się od poprzeczki Sokoła po strzale Kamila Łączka. Dwie minuty później indywidualnym rajdem popisał się Dawid Tomanek, który minąwszy trzech kleczewskich defensorów skierował piłkę do bramki gospodarzy.
Po zmianie stron zgromadzeni na stadionie przy al. 600-lecia w Kleczewie kibice znów oglądali wyrównaną grę. Do czasu. Po godzinie rywalizacji lepiej na boisku prezentowali się zawodnicy z Góry. W 65. minucie Łukasz Szędzielarz zagrał piłkę do wychodzącego na czystą pozycję Dariusza Ruckiego, a ten nie pozostawił złudzeń Hubertowi Świtalskiemu. Zdaniem większości obserwatorów – w tej akcji spóźniony sędzia liniowy nie zasygnalizował pozycji spalonej Ruckiego.
Sześć minut później Jakub Dębowski przelobował Królczyka. Uderzenie kapitana Sokoła okazało się jednak minimalnie niecelne i piłka przeleciała nad poprzeczką bramki śląskiej drużyny. Ostatnie dwadzieścia minut to rozpaczliwe ataki Sokoła, które nie przyniosły efektu, choćby w postaci jednego groźnego strzału na bramkę. Nie pomogło też wprowadzenie Krystiana Sobieraja, Łukasza Urbana, czy przesunięcie Mikołaja Pingota do ofensywy. Grający wysoko kleczewianie „nadziali” się w 87. min. na kontrę Adama Setli, który obsłużył Tomasza Matyska. Drugi z wymienionych ustalił wynik rywalizacji na 3:1 dla Nadwiślana.
Tuż po meczu rozmawialiśmy z trenerem Sokoła Kleczew – Tomaszem Mazurkiewiczem.
Zaledwie dziesięć minut później Bajerski po raz kolejny stanął oko w oko z Królczykiem. Piłka znalazła się w siatce, a asystę na swoje konto zapisał Jakub Dębowski. Kapitan Sokoła popisał się dobrym prostopadłym podaniem.
Ostatni kwadrans pierwszej połowy należał do Nadwiślana. Poważne ostrzeżenie kleczewianie otrzymali w 36. min. gry, gdy piłka odbiła się od poprzeczki Sokoła po strzale Kamila Łączka. Dwie minuty później indywidualnym rajdem popisał się Dawid Tomanek, który minąwszy trzech kleczewskich defensorów skierował piłkę do bramki gospodarzy.
Po zmianie stron zgromadzeni na stadionie przy al. 600-lecia w Kleczewie kibice znów oglądali wyrównaną grę. Do czasu. Po godzinie rywalizacji lepiej na boisku prezentowali się zawodnicy z Góry. W 65. minucie Łukasz Szędzielarz zagrał piłkę do wychodzącego na czystą pozycję Dariusza Ruckiego, a ten nie pozostawił złudzeń Hubertowi Świtalskiemu. Zdaniem większości obserwatorów – w tej akcji spóźniony sędzia liniowy nie zasygnalizował pozycji spalonej Ruckiego.
Sześć minut później Jakub Dębowski przelobował Królczyka. Uderzenie kapitana Sokoła okazało się jednak minimalnie niecelne i piłka przeleciała nad poprzeczką bramki śląskiej drużyny. Ostatnie dwadzieścia minut to rozpaczliwe ataki Sokoła, które nie przyniosły efektu, choćby w postaci jednego groźnego strzału na bramkę. Nie pomogło też wprowadzenie Krystiana Sobieraja, Łukasza Urbana, czy przesunięcie Mikołaja Pingota do ofensywy. Grający wysoko kleczewianie „nadziali” się w 87. min. na kontrę Adama Setli, który obsłużył Tomasza Matyska. Drugi z wymienionych ustalił wynik rywalizacji na 3:1 dla Nadwiślana.
Tuż po meczu rozmawialiśmy z trenerem Sokoła Kleczew – Tomaszem Mazurkiewiczem.
bajerski ty sprzedajna kurowo!
heheh mateusz wąchaj się z bajerskim ty sprzedajna fajo!!!1