Ocena: 5
Niech ryczy z bólu ranny łoś... (Felieton S. Zasadzkiego)
Konin 24.10.2012 11:39
Szefliński na cenzurowanym.
Trudno powiedzieć, czy opieszałość ludzka spowodowała śmierć samicy łosia, która przybłąkała się na ulicę Reformacką w Koninie. Być może uraz zwierzęcia i tak skazywał je na śmierć, łosza - jak się okazało - miała złamanie otwarte jednej z nóg a jest to kontuzja bardzo trudna do wyleczenia w przypadku tak dużych zwierząt. Incydent ten obnażył jednak postawę powiatowego lekarza weterynarii, która zdaniem Sławka Zasadzkiego zasługuje na głośne i jednoznaczne potępienie. Zachęcamy do lektury felietonu na ten temat.
Dziwię się brakowi zainteresowania losem łosia z Reformackiej. Mam na myśli zainteresowanie przełożonych Ireneusza Szeflińskiego. Suczka spod Ślesina, która adoptowała lisięta miała o wiele lepszy PR. Martwa klępa nie chwyta za serce.
Spór pana Szeflińskiego z wiceprezydentem Dariuszem Wilczewskim, ponieważ toczył się przed kamerami i mikrofonami mediów - powinien stać sie materiałem poglądowym na kursach z PR i marketingu politycznego. Jako przykład modelowego sposobu na zwichnięcie kariery. Gdyby pan Szefliński - zamiast udowadniania sobie i zgromadzonym, że jest ważniejszy od swojego rozmówcy - wykonał ze trzy telefony - w pół godziny stałby się ulubieńcem mediów i bożyszczem nastolatek i ambasadorem Greenpeace'u. A tak - pozostał bezdusznym urzędnikiem, który nie zna swoich kompetencji. Mógł zadzwonić do kolegów z sąsiednich powiatów, do przełożonego w Poznaniu lub - Głównego Inspektora Weterynarii. Mógł, ale nie zadzwonił.
Żenujące przekomarzanie się z wiceprezydentem Wilczewskim obnażyło jego niekompetencję. Jeżeli ważniejsze dla niego okazały się ambicjonalne przepychanki od dobrostanu zwierzęcia, to jego kwalifikacje zawodowe wydają się wątpliwe. Etyka bowiem jest jedną z istotniejszych kwalifikacji w tym zawodzie. W końcu o jego profesji mówi się LEKARZ weterynarii. Najwyraźniej w odniesieniu do zwierząt zasada "po pierwsze - nie szkodzić" - nie znajduje zastosowania. Weterynarze mają swoją maksymę - "przez zdrowie zwierząt do zdrowia ludzi". Fakt, nie było związku między zdrowiem rannej - jak się okazało - klępy a zdrowiem ludzi. Złamania otwarte nie są zakaźne.
Wstyd... Czy arogancja i bezduszność wynika z faktu, że powiatowy weterynarz zajmuje się głównie badaniem przed i poubojowym zwierząt? Dlatego ranna klępa musiała paść, by doczekać się zainteresowania z pana strony, panie Szefliński? Bez względu na to, co panem powodowało. Pycha, ambicja, niekompetencja - wszystko mi jedno. Nie podoba mi się, że taki człowiek czuwa nad moim bezpieczeństwem sanitarnym. Ciekaw jestem, jak zachowałby się pan w przypadku pojawienia się na ulicach Konina zwierzęcia ze wścieklizną. Czy również odpowiedzialność za rozwiązanie problemu zrzuciłby pan na samorząd? Czy może poczekałby pan na instrukcje zdobyte telefonicznie przez dziennikarzy? A może kluczem do pana zachowania jest osoba wiceprezydenta?
Nie mogę pozbyć się wrażenia, że gdyby zamiast wiceprezydenta Wilczewskiego na miejscu zdarzenia był prezydent Nowicki - to uśpiłby pan klępę nie czekając na żadne instrukcje. Nie czekając na farmaceutyki. Kołysanki by jej pan śpiewał. Wychodzi na to, że winnym śmierci zwierzęcia (a już na pewno jego niepotrzebnego cierpienia) był wiceprezydent. Bo się nawinął, bo młody, bo myślał pan, że się nie zna i że można się z niego ponabijać... A może tak - panie weterynarzu powiatowy - z ministerstwem środowiska na temat swoich obowiązków pan podyskutuje? Bo opinia tego ministerstwa zdobyta przez dziennikarzy (a dla pana nieosiągalna) świadczy, że pan obowiązków swoich NIE ZNA. A pańska prywatna niechęć i brak szacunku wobec kogokolwiek, nie powinna mieć wpływu na pana pracę i stosunek do zwierząt. Mam przeto nadzieję, że już pański bezpośredni zwierzchnik zweryfikuje pana przydatność do pełnienia odpowiedzialnej przecież funkcji.
P.S. Miasto przedyskutowało "sprawę łosia" wyciągając wnioski. Cóż - należy oczekiwać, iż opracowane rozwiązanie trafi do pozostałych 378 powiatów, w których nie ma stosownych "procedur". Bo rozumiem, że skoro w Koninie weterynarz powiatowy ich nie znał i nie znało ich miasto, to znaczy, że i w kraju ich jeszcze nie ma. No to będziemy pionierami - wzbogacimy krajowe (a może i europejskie?) prawodawstwo w od lat mu potrzebny koniński standard usypiania rannego łosia.