Znajdź nas na Facebook

fb.com/konin24.info Wtorek 16.04.2024 r. Imieniny: Bernarda, Biruty, Erwina

Ocena: 10
11 1

Tuning motocyklowy i cafe racer - hobby i rzemiosło Krzysztofa Wolskiego

Konin, Ślesin, Kazimierz Biskupi 30.01.2017 14:30

Tuning motocyklowy i cafe racer - hobby i rzemiosło Krzysztofa Wolskiego

Hobbysta i rzemieślnik motocyklowej motoryzacji. Miłośnik Cafe Racer -  jest to rodzaj motocykla, a właściwie szczególny sposob jego przeróbki. Pierwsze cafe racery pojawiły się w Wielkiej Brytanii, gdy na jej ulicach rządzili Rockersi. Grupa zbuntowanych gości pragnęła tylko szybkości, a dokładniej 100 mil na godzinę. W momencie narodzin Cafe Racerów, czyli we wczesnych latach 60-tych ubiegłego stulecia 100 mil na godzinę było szczytem możliwości jednośladów. Cafe Racer miał długi, smukły zbiornik paliwa, charakterystyczny, "ścięty w dół" zadupek i niską kierownicę mocowaną bezpośrednio do półki.


 

 

Film pobrano z profilu fb strony Krzysztofa Wolskiego, za jego zgodą. Film przedstawia jazdę próbną po warsztatowych wariacjach. 

 

 

Dzień dobry Panie Krzysztofie. Nasz wspólny znajomy opowiadał mi o Twoim zamiłowaniu do motocykli i nadawaniu im dodatkowych cech szczególnych, taki artystyczno-techniczny tuning. Stąd moja prośba o rozmowę w ramach cyklu „Nasze pasje”. A więc na początek szukamy tego „kamienia węgielnego” zamiłowania do motoryzacji motocyklowej i cafe racer. Jak długo Ty sam interesujesz się motocyklami? Kiedy i jak to się zaczęło?

- Motoryzacją interesuję się odkąd sięgam pamięcią. Szczególnie bliskie mojemu sercu były, są i będą jednoślady. Nigdy jednak nie lubiłem pojazdów seryjnych, zawsze podobały mi się pojazdy inne niż wszystkie. Moja pierwsza przeróbka powstała w wieku lat dziesięciu. Tato kupił mi nowy rowerek, a pragnę zaznaczyć, iż w czasach mojego dzieciństwa kupno rowerka nie było prostą sprawą. Więc ja obciąłem błotniki, usunąłem oświetlenie, kierownicę opuściłem na dół i tak oto nieświadomie powstał mój pierwszy cafe racer. Musiałbyś zobaczyć minę moich rodziców.

 

Od rowerka do motocykli, czyli co było dalej?

- Z upływem czasu moja miłość do motocykli tylko rosła. Wiele nocy nie przespałem, myśląc o tym jak przebudowywać motocykle. Pierwszy prawdziwy motocykl to WSK 125 przywieziona od wuja, oczywiście bez dokumentów, zresztą i tak nie miałem jeszcze prawa jazdy. Usunąłem z niej wszystko to, co zbędne, został tylko silnik, koła i rama. Szybko ją zajeździłem... Następnym motorem był AVO SIMSON 250 przywieziony z Żywca w dwóch workach. No i to już było wyzwanie. Z pomocą taty udało się pojazd odrestaurować i uruchomić. Wbrew tacie oczywiście dokonałem swoich przeróbek... Czyli tradycyjnie poobcinałem błotniki, itp. Po jakimś czasie udało mi się go wymienić na MZ ETZ 250 i to jak na tamte czasy był super bike. Oczywiście nie mógł wyglądać pospolicie... W ręce poszły narzędzia i zaczęła się zabawa. Efekt końcowy był super ! TO był prawdziwy cafe racer na miarę bloku wschodniego.

 

Jaki zakres renowacji i stylizacji (techniczna, artystyczna, sportowa) uwzględniasz? Czym się kierujecie i na czym wzorujecie, przerabiając motocykle (oczekiwania klienta, tradycja, historia motoryzacji, własne wizje wyglądu danego motocykla, inne czynniki)?

- Prowadząc warsztat motocyklowy, rozwijam wciąż swoją pasję. Kupuję stare japońskie motocykle i daję im drugie, lepsze życie. To, co robię, sprawia mi ogromną przyjemność. Wykonuję kompleksowe remonty, przebudowy ramy, itp. Oprócz tego, że pojazd musi ładnie wyglądać, musi również jeździć bezpiecznie. Przerabiając motocykle dla siebie kieruję się własną wizją, ale robiłem już motocykle typowo na zamówienie klienta.

 

Czy bierzecie udział w jakiś imprezach, targach, zjazdach branżowych ?

- W ramach promocji staramy się uczestniczyć w różnych imprezach. Do najważniejszych zaliczam KUSTOM KONWENT we Wrocławiu, gdzie moje motocykle wzbudziły spore zainteresowanie. Wszystkich zainteresowanych zapraszam do mojego MOTO GARAŻU w Ślesinie przy ulicy XXX-LECIA PRL !

 

Powiedz nam też coś o sobie jako motocykliście - przynależność, zjazdy, wasze elitarne spotkania we własnym gronie. Może coś krótko o jakimś nadzwyczajnym wypadzie albo akcji charytatywnej motocyklistów?

- Jeśli chodzi o przynależność, to ja jestem raczej samotnym jeźdźcem. Owszem mamy swoją kilkuosobową grupę i organizujemy sobie różne wyprawy, ale po to, by po prostu jeździć, czerpać przyjemność i radość i niekoniecznie się tym przechwalać. Jeśli chodzi o akcje charytatywne, to zawsze chętnie bierzemy w nich udział, na przykład w zeszłym roku pomagaliśmy w organizacji Motopiku w Ślesinie, była to akcja oddawania krwi połączona z imprezą motocyklową, na którą zapraszam również i w tym roku.

 

Z Krzysztofem Wolskim rozmawiał Rysiek Krupiński (pustelnik), jednocześnie przypominając sobie czasy, gdy sam jeździł na Simsonkach. 


Podziel się swoją opinią

( Redakcja nie odpowiada za treść komentarzy, są one opiniami pozostawionymi przez użytkowników portalu konin24.info)