Znajdź nas na Facebook

fb.com/konin24.info Wtorek 23.04.2024 r. Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha

Ocena: 1
1 0

Śladami Niepodległości - Emisariusz (14)

Pyzdry 19.01.2018 12:02

Śladami Niepodległości - Emisariusz (14)

Znów przerwijmy relację Chmielewskiego, tak bowiem szczęśliwie się składa, że możemy dokładnie opisać owo wyjście. Jest tak za sprawą Juliusza Kossaka, który namalował akwarelę „Wyjście powstańców z Pyzdr". Akwarela ta podarowana została następnie cesarzowi Napoleonowi III i spoczywa do dziś, w Polsce niereprodukowana, w Muzeum Napoleona w Paryżu. Do niedawna zresztą sądziłem, że jest to jedyna ilustracja obrazująca ten epizod. Ku mojemu zdumieniu już w 1986 roku w Muzeum Dzieci Wrzesińskich, zobaczyłem fotograficzną reprodukcję gazetowej grafiki o identycznym niemal układzie i tym samym temacie „Wyjścia". Oczywiście daleko jej do mistrzostwa pędzla Kossaka, lecz jest na niej ta sama, stromo schodząca do mostu ulica, blankowana wieża farnego kościoła


Wracajmy do akwareli Kossaka. Otóż na niej Pyzdry „jak żywe", z charakterystyczną sylwetą fary, a ulicą ku Warcie podążają, żegnani przez bliskich, powstańcy. Co nas najbardziej interesuje, to dwie postacie na swych koniach wyraźnie odcinające się od zbrojnych w kosy lub karabinki piechurów. Jedna, wąsata, w czarnej, obszytej barankiem czamarze, to Taczanowski. Druga, w habicie i zarzuconym na głowę kapturze, dzierżąca w uniesionych dłoniach pokaźnych rozmiarów krzyż to

o.Maksym Tarejwo! Jest to pierwszy jego wizerunek, na jaki do tej pory - w naszej za nim wędrówce - natrafiliśmy (lecz nie ostatni!).

Wróćmy do opisu bitwy.

„Parę wiorst za miastem był wycięty las, zostały tylko dość grube nasienniki, a położenie było faliste. Tu się oddział cały zatrzymał. Naszą pierwszą kompanię wysłali dalej na skraj lasu i tu rozstawili nas po dwóch za każdym drzewem. (...) Przed nami było równe pole, kilkaset kroków szerokie, a dalej gęsty zagajnik. (...) Kapitan nas zawiadomił, że od zagajnika przyjdą Moskale; powiedział żeby nie strzelać póki nie będzie komendy, a jak Moskale będą się posuwać, cofać się powoli ku oddziałowi. (...)

Koło ósmej widzę na koniu w pełnym galopie wyjeżdżającego z zagajnika jeźdźca pędzącego prosto w naszą stronę. Przejechał koło nas powiedziawszy: „Idą!" - i pojechał dalej (...) Po niedługiej chwili widzę wyjeżdża z zagajnika sześciu huzarów na szpakowatych koniach, wolno, w zygzaki ku nam się posuwając. My zamiast dopuścić ich jak najbliżej - nie czekając komendy - wszyscy daliśmy do nich ognia. Jeden spadł z konia, ale go zabrali i cofnęli się do lasu. Po jakimś czasie widzimy, aż tu jak mrówki wysuwają się z lasu Moskale. Jeszcze strzałów nie było słychać, a już kulki jak osy zaczęły brzęczeć nad nami. Myśmy też zaczęli kanonadę. (...) Armaty także zaczynają sic odzywać i słychać, jak kule wyją w górze, czasem zetną wierzchołek jakiejś sosny. Moskale dość szeroko rozwiniętą linią posuwają się naprzód prażąc nas bezustannym ogniem. Kiedy doszli do pół pola i byli od nas nie dalej jak o trzysta kroków, dostaliśmy komendę, aby się cofać. Cofaliśmy się w ten sposób, że pędem dobiegaliśmy od sosny do sosny, zatrzymywaliśmy się, strzelaliśmy dwa razy i tak dalej, w biegu nabijając. A Moskale postępowali ciągle naprzód, nie przestając kanonady. Armaty też nic milkły. Tu muszę nadmienić, że Moskale bardzo źle strzelali, wszystkie kule szły górą i pomimo tak gęstego ognia w jakim była nasza kompania (...) tylko jeden został ranny w nogę. (...) Kiedy tak cofając się i ostrzeliwując doszliśmy do ciągle ukrytego oddziału, a Moskale ciągle byli nie dalej jak o trzysta kroków za nami, wtenczas na komendę podniosły się wszystkie kompanie, krzycząc głośno: „Hurra!". Ruszyli się kosynierzy także z głośnym „Hurra!" i ogromnym brzękiem kos, co widać taki popłoch na Moskali rzuciło, że po pierwszej salwie naszych strzelców zaczęli rejterować i zostawiwszy kilka trupów, zatrzymali się jak w zagajniku, z którego wyszli. Nasze wszystkie kompanie strzelców sypiąc ognia doszły do skraju lasu tam gdzie kompania nasza wprzódy stała, zatrzymały się i rozwinęły w długa linię. Moskale też w ten sposób rozwinęli roty i zaczęła się wspólna kanonada bez przerwy prowadzona. Armaty, których Moskale mieli cztery (osiem - przyp. aut.) nie milkły, lecz szkody nam nie robiły, bo o ile wiem, przez cały czas bitwy jeden tylko był ciężko ranny od pękniętego granatu. (...) I tak ta bitwa trwała bez przerwy do czwartej po południu, to jest osiem godzin."


Podziel się swoją opinią

( Redakcja nie odpowiada za treść komentarzy, są one opiniami pozostawionymi przez użytkowników portalu konin24.info)