Znajdź nas na Facebook

fb.com/konin24.info Czwartek 25.04.2024 r. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki

Ocena:

Śladami Niepodległości - Emisariusz (2)

Konin 05.01.2018 10:49

Śladami Niepodległości - Emisariusz (2)

(...)Na początku 1854 roku zapada brzemienna w skutki decyzja. Józef Tarejwo przywdziewa zakonne szaty w klasztorze oo. Kapucynów


Przez niespełna trzydzieści lat od upadku Powstania Listopadowego trwa względny spokój w polskiej prowincji Imperium Rosyjskiego, nazwanej dumnie Królestwem Polskim. Poniesiona klęska z jednej strony, pozorne reformy, złudne nadzieje, co do dobrej woli rosyjskiego samowładcy z drugiej, rozbroiły znaczną część społeczeństwa. Nie oznacza to. że ludność pogodziła się z rosyjską okupacją. Potrzebna była tylko iskra, by spod skorupy wylała się żywa, gorąca lawa patriotyzmu, poświęceń, solidarności, determinacji. Pierwszą taką dość nieoczekiwaną okazją stało się przywiezienie do Warszawy zwłok Zygmunta Krasińskiego. Choć sprawie starano się nie nadawać rozgłosu, 27 lutego 1859 roku. na dworcu, w oczekiwaniu na pociąg wiozący zwłoki, zebrało się wiele osób. Z dworca trumnę ponieśli na ramionach akademicy w asyście kilkuset osób i przysłanej „na wszelki wypadek" sotni kozaków. Trumnę złożono w krypcie kościoła Kapucynów, gdzie też nazajutrz odprawiono nabożeństwo żałobne. Po mszy, kapucyni wraz z „parę tysięcy wynoszącym orszakiem" mieszkańców odprowadzili trumnę do rogatki petersburskiej, skąd furgon ze zwłokami odjechał do Opinogóry, a policja zawróciła uczestników procesji.

Było to pierwsze wystąpienie uliczne mieszkańców Warszawy od upadku Powstania Listopadowego. Zachęcona powodzeniem demonstracji młodzież zaplanowała na 18 marca w kościele popijarskim Mszę Żałobną „za duszę trzech wieszczów". Tłum zebrał się w kościele, lecz władze zareagowały nerwowo i policja nie dopuściła do uroczystości.

Przyszła kolejna rocznica Powstania Listopadowego. Już tradycyjnie zaplanowano w kościele karmelickim w Lesznie, w pobliżu gmachu, gdzie przed 30 laty więziono patriotów (Kto mi powie, że Moskale to są bracia nas, Lechitów, temu pierwszy w łeb wypalę pod kościołem Karmelitów), Mszę i... tradycyjnie policja nie dopuściła do jej odprawienia.

Zaszła jednak rzecz nieoczekiwana. Wieczorem, przed kościołem, tłum zebrał się ponownie. Grupa młodzieży uklękła na bruku i Warszawa, po raz pierwszy, usłyszała potężnym głosem odśpiewaną pieśń: „Boże coś Polskę..." ze zmienionym refrenem: „Ojczyznę, wolność racz nam wrócić Panie".

„Potem - wspomina w liście do przyjaciółki Narcyza Żmichowska - z grona młodzieży jeden poczciwy, do tego Wielkopolanin, wystąpił, klęknął pod samym światłem z odkrytą głową, przeżegnał się, zamyślił chwilę, potem całym głosem rzucił w powietrze: Jeszcze Polska nie zginęła...". Całą pierwszą zwrotkę intonując sam prześpiewał, dopiero przy drugiej coraz więcej głosów zaczęło się odzywać i na koniec złączyły się wszystkie i wznieśli „Warszawiankę" i inne pieśni, aż na kilka ulic się rozległo."

Warszawa odżyła. Wkrótce „Boże coś Polskę" brzmiało wieczorem na placu Trzech Krzyży, a w biały dzień w kościołach św. Anny i św. Krzyża. Wkrótce śpiewano ją już w Radomiu, Lublinie, całym Królestwie.

W powszechnie zbuntowanej Warszawie nadszedł rok 1861. Postanowiono na polach pod Grochowem zorganizować manifestację dla „uroczystego obchodu trzydziestej rocznicy zwycięstwa Polaków". Władze uprzedzone o demonstracji wykorzystały fakt ruszenia lodów na Wiśle i rozebrały most łyżwowy, odcinając na kilka dni Pragę od Warszawy. W tej sytuacji organizatorzy przy pomocy ulotek wezwali ludność do zebrania się 25 lutego, po południu, na rynku Starego Miasta. Około 18.30, gdy wierni opuszczali po Mszy Świętej kościół Pauliński na ulicy Freta.

Zajechał tam wóz wyładowany śmieciami, spod których spiskowcy wydobyli wielką chorągiew z orłem i litewską pogonią. Uformował się pochód, który ruszył w kierunku rynku ze śpiewem „Święty Boże...".

Na rynku demonstrantów zaatakowała policja, płazując i rąbiąc szablami. Aresztowano około 30 osób. Warszawa zaskoczona brutalnym napadem policji na pokojową demonstrację przywdziała następnego dnia żałobę.

W dwa dni później, 27 lutego, spiskowcy zorganizowali nabożeństwo żałobne u Karmelitów na Lesznie. Po zakończeniu mszy rzucono hasło pochodu na Zamek w celu upomnienia się o uwięzionych. Znowu uformował się pochód, którego czoło stanowił krzyż i obraz Matki Boskiej.

Na placu Zamkowym oczekiwał już demonstrantów kordon piechoty i sotnia kozaków kubańskich.

Na bezbronny tłum rzucili się kozacy z nahajkami. Złamali krzyż i uszkodzili święty obraz, niesiony przez demonstrantów. Tłum cofnął się, lecz nie rozproszył. Wkrótce na żołnierzy rosyjskich posypały się kamienie. Zaczęto też stawiać prowizoryczną barykadę. Przeciw demonstrantom wyszedł prowadzony przez generała Zabłockiego oddział pułku niżowskiego. Na rozkaz dowódcy, z odległości kilkunastu metrów, żołnierze oddali salwę w zbity tłum. Padło pięciu zabitych. (cdn)


Podziel się swoją opinią

( Redakcja nie odpowiada za treść komentarzy, są one opiniami pozostawionymi przez użytkowników portalu konin24.info)