Ocena:
Kradzież, której nie było
Konin 27.08.2014 12:45
Nieco ponad tydzień temu mieszkaniec Konina zgłosił policjantom kradzież swojego luksusowego SUV. Zanim ruszyła akcja poszukiwawcza, właściciel pojazdu stwierdził, że... kradzieży nie było.
Według zgłaszającego auto warte 100 tysięcy złotych miało zniknąć z parkingu przy centrum handlowym w Starym Mieście. Policjanci szybko ustalili, że faktycznie stamtąd odjechało. Niektóre okoliczności zdarzenia wzbudziły jednak podejrzenia mundurowych.
- Gdy śledczy przyjmowali od mężczyzny zawiadomienie o kradzieży, ten odpowiadając na pytania zaczął tracić pewność siebie. W końcu przyznał, że kradzieży nie było - mówi rzecznik konińskich policjantów Marcin Jankowski.
- To nie pierwszy taki przypadek, z jakim przyszło zmagać się konińskim stróżom prawa. Nie wiadomo dokładnie jak wiele tego typu zgłoszeń to sfingowane kradzieże - dodaje Jankowski.
Na tego typu ruchy decydują się właściciele pojazdów, którzy mają problem ze sprzedażą samochodu. Ubezpieczone auto trafia do paserów i często zanim właściciel zgłosi kradzież, jest już pocięte na części, a szanse na jego odzyskanie zerowe.
Innym powodem jest zwykła chęć zysku. Auto sprzedawane jest "odpowiednim" ludziom za mocno zaniżoną cenę, właściciel zgłasza kradzież i od ubezpieczyciela wyłudza odszkodowanie.
Za zawiadomienie policji o przestępstwie wiedząc, że nie zostało ono popełnione, grozi do dwóch więzienia. Za wyłudzone odszkodowanie za kratkami spędzić możemy nawet osiem lat.
- Gdy śledczy przyjmowali od mężczyzny zawiadomienie o kradzieży, ten odpowiadając na pytania zaczął tracić pewność siebie. W końcu przyznał, że kradzieży nie było - mówi rzecznik konińskich policjantów Marcin Jankowski.
- To nie pierwszy taki przypadek, z jakim przyszło zmagać się konińskim stróżom prawa. Nie wiadomo dokładnie jak wiele tego typu zgłoszeń to sfingowane kradzieże - dodaje Jankowski.
Na tego typu ruchy decydują się właściciele pojazdów, którzy mają problem ze sprzedażą samochodu. Ubezpieczone auto trafia do paserów i często zanim właściciel zgłosi kradzież, jest już pocięte na części, a szanse na jego odzyskanie zerowe.
Innym powodem jest zwykła chęć zysku. Auto sprzedawane jest "odpowiednim" ludziom za mocno zaniżoną cenę, właściciel zgłasza kradzież i od ubezpieczyciela wyłudza odszkodowanie.
Za zawiadomienie policji o przestępstwie wiedząc, że nie zostało ono popełnione, grozi do dwóch więzienia. Za wyłudzone odszkodowanie za kratkami spędzić możemy nawet osiem lat.