Znajdź nas na Facebook

fb.com/konin24.info Czwartek 18.04.2024 r. Imieniny: Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy

Ocena:

Lata trzydzieste - zabójstwo króla Aleksandra I

14.12.2017 07:41

Lata trzydzieste -  zabójstwo króla Aleksandra I

Włado Czernozemski został wyznaczony jako główny zamachowiec, który miał dokonać mordu na władcy Jugosławii na ulicach pierwszego odwiedzonego przez niego francuskiego miasta - Marsylii. W razie niepowodzenia ustasze i VMRO wyznaczyli jeszcze trzech innych zamachowców na terenie Francji i Szwajcarii, gdzie miał udać się król Aleksander I. Awaryjny plan nie został nigdy wcielony w życie, ponieważ kule wystrzelone przez Czernozemskiego dosięgły władcę Jugosławii dokładnie 9 października 1934 roku o godzinie 16:20. Król Aleksander I zmarł niecałe trzy kwadranse później, a zamachowiec położył też trupem francuskiego szefa dyplomacji Louisa Barthou, szofera samochodu reprezentacyjnego Berteleniego, a także ciężko ranił generała Alphonse Josepha Georgesa.


Sam moment zamachu dobrze oddają słowa ówczesnego polskiego urzędnika konsularnego w Marsylii, świadka tamtejszych wydarzeń Jana Meysztowicza, który w swoim pamiętniku zanotował: "Jakiś mężczyzna wybiegł z pierwszych rzędów zebranych na trotuarze, wskoczył na stopień samochodu i prawie dotykając lufą swych ofiar opróżnił jedną serią magazynek wielkiego mauzera. [...] Cała scena trwała kilkanaście sekund. Szybkość działania zabójcy świadczyła, że był dobrze wyszkolony w operowaniu pistoletem automatycznym. Śmiertelnie ranny król usunął się na siedzenie samochodu, gen. Georges trafiony trzema kulami, jedna z nich utkwiła w piersi, stracił przytomność. Minister Barthou lekko ranny w przegub ręki wysiadł z samochodu o własnych siłach. Policjanci i Gardes Mobiles zaczęli strzelać z pistoletów raczej na oślep, zabijając jedną osobę i raniąc kilka spośród publiczności na trotuarach. Zamachowiec naszpikowany kulami i zmasakrowany butami leżał martwy na jezdni. Wszyscy oficjele stracili do tego stopnia głowy, że
minęło parę minut, zanim zaopiekowano się rannym Barthou. [...] Zabiegi lekarskie i transfuzję zastosowano za późno. Siedemdziesięciodwuletni Barthou zmarł na skutek upływu krwi. Generała Georgesa udało się uratować".

Warto zauważyć, że inaczej niż napisał Meysztowicz, zamachowiec nie zmarł na miejscu zbrodni. Po oddaniu strzałów został uderzony szablą przez szefa eskorty jugosłowiańskiego monarchy i francuskich oficjeli pułkownika Julesa Piolleta, następnie postrzelony przez jednego z policjantów, a wreszcie skatowany na ich oczach przez wściekły tłum. Policja dała przyzwolenie ludowi na dokonanie samosądu, ale zmasakrowany Czernozemski przeżył lincz. Zamachowiec próbował jeszcze wcześniej popełnić samobójstwo strzałem w usta, ale w zamieszaniu wytrącono mu broń z rąk.


Podziel się swoją opinią

( Redakcja nie odpowiada za treść komentarzy, są one opiniami pozostawionymi przez użytkowników portalu konin24.info)