Znajdź nas na Facebook

fb.com/konin24.info Sobota 20.04.2024 r. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha

Ocena: 4
4 0

Konin, którego nie ma – Kino, jak serce

Konin 15.09.2016 09:48

Konin, którego nie ma – Kino, jak serce

Przedwojenny Konin miał trzy kina. Kino „ Uciecha” mające swoją siedzibę mniej więcej miedzy ochotnicza strażą pożarną, a nieistniejącą już restauracja „ Zacisze”, kino „ Słońce” przy dzisiejszej ulicy Kilińskiego oraz najokazalsze kino „ Polonia położone tuż nad Wartą, obok poczty i Konińskiego Towarzystwa Wioślarskiego.


To ostatnie przetrwało do moich czasów i pod zmienioną nazwą „ Kino Górnik”, przez wiele lat było przyczyną emocji i stresu  wszystkich niedorosłych a zapalonych kinomanów.

O repertuarze Kina „ Górnik” donosiła wywieszona na Placu Wolności gablota, w której dwa razy w tygodniu ( tak, tak… ) sam Dyrektor Kina zawieszał nowy plakat i nowe fotosy bieżącego repertuaru. Cóż z tego, że większość filmów to były obrazy typu : „ Jak hartowała się stal”, „ Opowieść o prawdziwym człowieku” czy skąd inąd znakomite: „ Człowiek na torze” lub „ Baza ludzi umarłych”. Od czasu do czasu, ale raczej rzadko, zjawiał się film „ zagraniczny” czyli włoski, angielski, a najlepiej … amerykański. Wiadomość o takim zdarzeniu obiegała zaraz całe miasto i gromadziła przed szklaną gablotą w rynku, gromadę rozgorączkowanych dzieciaków. Nie tyle bowiem nawet zobaczyć chcieliśmy barwny plakat i czarno  białe fotosy, co odręcznie napisaną czerwoną kredką kartkę, która przeważnie brzmiała , jak wyrok : „ Dozwolone od lat …”

Egzekwowaniem tego wyroku zajmowali się dwaj kinowi bileterzy: Buciak i Filipiak. Ubrani w wymyślne, dodające niezmiernie autorytetu, kinowe mundury ze złotymi guzikami, jeden gruby, drugi chudy, jak patyk, sami wydawali się już częścią filmu, z którego, zda się, wyszli na ulicę by położyć kres dziecięcej ciekawości.

Ile trudu, pomysłowości, iście zagłobowych forteli, wspinania się na palce przy wejściu i kurczenia, by się stać niewidocznym w kinowym fotelu, błagań, próśb wykonać musieliśmy by zobaczyć takie zakazane seanse, jak : „ Kowboj znikąd”, „ Dyliżans”, nie mówiąc już o „ Przeminęło z wiatrem”.

No ale czasem udawało nam się dostać do środka kina, a kino to było nie byle jakie!

„ Najlepsze te małe kina, w rozterce i udręce,

Z fotelem wyściełanym

Pluszem czerwonym, jak serce”

Dostojność wnętrza kina, plusze, cztery ozdobne loże, secesyjne lampy w tajemniczy sposób przygasające przed seansem, już same w sobie wprawiały w nastrój czegoś niezwykłego i ważnego. I może to nawet bardziej niż strach przed Filipiakiem, który w każdej chwili, za ucho, wyrzucić mógł delikwenta z kina, sprawiało, że wraz z wejściem do upragnionej Sali mówić zaczynaliśmy szeptem i nie w głowie było nam dzisiejsze pokrzykiwanie, wrzaski, śmierdzące kubły z kukurydzą, głośne komentarze.

Kino to było Coś!

( Wspomnienie pochodzi z książki " Listy z mojego miasta" Krzysztofa Dobreckiego)

 


Podziel się swoją opinią

( Redakcja nie odpowiada za treść komentarzy, są one opiniami pozostawionymi przez użytkowników portalu konin24.info)